Archiwum Polityki

Co rok – prorok

Jaki będzie ten Nowy Rok? Bardzo wymagający. Tak bardzo, że nie można od niego wiele wymagać. Przypomina to sytuację rodziny, która z Odessy przeniosła się na Bliski Wschód. I zamieszkała w pobliżu palestyńskiej autonomii.

– Tyle lat mówiliśmy – na przyszły rok w Jerozolimie – westchnął tatuś. – I właśnie nas musiało to spotkać!

Nie każdy zaraz popada w pesymizm. Bywają optymiści. Opowiadają, jak to pewien sławny pieśniarz przy okazji składania noworocznych życzeń zapewnił lekarza:
– Z moim głosem wszystko w porządku. Jak go nie miałem, tak nie mam.

Nowy Rok niezmiennie pojawia się na rysunkach jako dziecko. Jest to chyba jedyny znany przypadek, gdy małe dziecko jest starym durniem. W dodatku – z przyszłością. Przewidywaną przez wróżów i futurologów. Nie ma śmieszniejszej lektury niż odczytywanie później prognoz skomputeryzowanych proroków. Ale to łatwa zabawa. Jestem już w tym wieku, że mogę sobie pozwolić na luksus chwalenia.

Nikt tego nie przepowiedział, nikt nie przewidział – i proszę: posłanka Zyta Gilowska została laureatką „Gazety Polskiej” za rok 2002. Za co? Chociażby za to, co lud nazywa – frekwencją do wymowy. Nie ma sprawy, w której pani profesor nie zabierałaby głosu, zerkając kokietliwie w kierunku kamer. Czytam o nareszcie docenionej i spełnionej medialnie: „Nie chciała siedzieć na kanapie w domu i roztaczać wizji naprawy państwa tylko przed mężem, chciała działać... ”. No więc działa, zwolniła miejsce na kanapie, mąż odetchnął – wizje przeniosły się na Wiejską. O naprawę państwa możemy być spokojni. Nawet Frycz Modrzewski nie miał podobnych kwalifikacji: dowiaduję się z „GP”, że Zyta Gilowska doradzała Buzkowi.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Groński; s. 101
Reklama