To, że jest Adam Krzemiński zwyrodniałym germanofilem, wiadomo powszechnie i od dawna. Czy z tego powodu musi jednak próbować osłabiać ducha bojowego Francji i nadwerężać jej determinację pacyfistyczną propagandą? Czyżby chciał nam odebrać Alzację i Lotaryngię? Bo jakże inaczej zinterpretować to, co pisze o płomiennej naszej „Marsyliance” (POLITYKA 25).
„...w dalszych zwrotkach mowa o tym, że »krew nieczysta« wrogów Francji użyźni pola”. Jeden błąd i trzy zniewagi. O błąd nie będziemy kopii kruszyć. Nie ma „dalszych zwrotek”, bo dwie tylko są oficjalnie zatwierdzone jako hymn państwowy: pierwsza i szósta, która siłą rzeczy stała się drugą i ostatnią. Ale to detal. Natomiast pluć sobie w twarz nie pozwolimy. Chęci do przelewania wrogiej krwi nie kryjemy i nie krylibyśmy tchórzliwie „w dalszych zwrotkach”. Głosimy ją dwukrotnie w wybitym muzycznie refrenie. Czy krew ta jest „nieczysta”, zaraz zobaczymy. Rzeczywiście w dosłowności etymologicznej (z łacińskiego imperus) można by tak ostatecznie tłumaczyć. Problem w tym, że przeciwstawienia purus–impurus używano zarówno w Rzymie, jak i w łacinie średniowiecznej przede wszystkim w języku liturgicznym. Impurus ma więc odniesienie nie do brudu w sensie fizycznym, ale duchowym – znaczy raczej: niesłuszny, skażony, grzeszny. Ten niuans przetrwał. Żaden Francuz nie powie o wodzie czy bieliźnie, że jest impure, tylko po prostu sale. Impur to dla francuskiego ucha nieomylnie: bezecny, plugawy, sprośny, wszeteczny. Ale i to jeszcze drobiazg. Abreuve nos sillons ma się jak pięść do nosa do użyźniania pól.