Stalowa Wola, uważana za bastion Solidarności i prawicy, przeżywa powyborczy szok. W mieście porozumiały się Prawo i Sprawiedliwość oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej. Szeregi połączono mimo zdecydowanego zakazu Rady Politycznej PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego, lidera partii.
W mieście do drugiej tury wyborów stanęli dwaj kandydaci prawicowi: Alfred Rzegocki z Forum Samorządowego (utworzonego przez część partii byłego AWS) oraz Andrzej Szlęzak z PiS, członek zarządu władz wojewódzkich partii. Na potrzeby wyborcze, dla niepoznaki, stalowowolski PiS nazwał się SiP – Sprawiedliwość i Praworządność. Szlęzaka popierał gorąco Jarosław Kaczyński, który uczestniczył w jego konwencji wyborczej. Kandydat Szlęzak ostro atakował w kampanii pozostałą część prawej strony sceny politycznej, zwłaszcza Forum Samorządowe Rzegockiego i oczywiście SLD. Zwyciężył. Jakież było zdumienie, gdy okazało się, że jeszcze przed drugą turą wyborów SiP (czyli PiS) zawarł porozumienie pisemne z SLD, na mocy którego Sojusz miał popierać Szlęzaka w pojedynku z Rzegockim w zamian za późniejsze korzyści, czyli stanowiska w samorządzie. W razie niepowodzenia zobowiązano się utworzyć wspólną opozycję.
Na pierwszej sesji Rady Miasta SLD otrzymał stanowisko przewodniczącego i zastępcy Rady, ma też swojego starostę i wicestarostę w powiecie. Drugim zastępcą szefa Rady został przedstawiciel LPR, która również wsparła głosami kuriozalne porozumienie. Tak więc SLD dzięki koalicji z PiS trzęsie dziś kolebką podkarpackiej Solidarności. Prezydent Szlęzak zaprzecza istnieniu porozumienia, uważa, że dokument to fałszywka spreparowana przez konkurencję. W centrali PiS trwa wyjaśnianie sprawy.