Aby zorganizować światową wystawę w 2010 r., Chińczycy gotowi są zburzyć hutę, elektrownię, 4 stocznie oraz wysiedlić blisko 100 tys. ludzi. Koreańczycy jeżdżą po świecie i obiecują fabryki, Rosjanie zaangażowali Walentynę Tierieszkową i miss Uniwersum, Meksyk – Izaaka Czartoryskiego, emigranta z Odessy, a Wrocław – Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosę, który w Paryżu uczył dyplomatów śpiewać piosenki z „Metra”. 3 grudnia 2002 r. 89 członków Międzynarodowego Biura Wystaw (BIE) w Paryżu zdecyduje, kto w 2010 r. zorganizuje światową wystawę Expo: Moskwa, Szanghaj, koreańskie Josu, meksykańskie Queretaro czy Wrocław.
Paryska prezentacja Wrocławia na tle promocyjnej sztampy kontrkandydatów zaskoczyła wszystkich. Film o Wrocławiu miał formę dziennika telewizyjnego z 2010 r., relacjonującego zakończoną ogromnym sukcesem wystawę Expo we Wrocławiu.
– Wielu delegatów mówiło nam, że gdyby głosowanie odbyło się tego dnia, Wrocław wygrałby, ale prezentacja jest tylko jednym z elementów rywalizacji – mówi Piotr Rudzki, wiceprzewodniczący Komitetu Organizacyjnego Expo 2010 we Wrocławiu. – Wcześniej i później odbywa się ostra walka o głosy.
Wyścig kandydatów trwa od dwóch lat. Oficjalnie jedynym kryterium jest pomysł na wystawę i gwarancja jego zrealizowania. Elektroniczne wizualizacje projektów osiągnęły już granice perfekcji, budżety kandydatów na papierze zostały zapięte na ostatni guzik, na przyjęciach w ambasadach dyplomaci zjedli kawior, ostrygi i warkocze z łososia bałtyckiego (to we Wrocławiu). Ale zabiegi o głosy trwają także za kulisami. Służby dyplomatyczne robią wszystko, by przekonać członków BIE, że to ich kandydat jest najlepszy.
– Trudno mówić o tym, co dzieje się za kulisami, ale np.