Od wielu lat śledzę przedwojenne i wojenne losy mjr. Jerzego Sosnowskiego [art. „Trzy życia agenta”, POLITYKA 42, o polskim przedwojennym wywiadowcy Jerzym Sosnowskim – red.]. W minionych latach korespondowałem skutecznie via polski MSZ ze specjalną komisją prezydenta Rosji, która przesłała na mój adres oficjalne pismo zawierające wyjaśnienie jego śmierci w więzieniu w Saratowie. Podaje ono także, dlaczego mjr Sosnowski nie został uwolniony po podpisaniu układu Sikorski–Stalin (...). Major z własnej woli nie nawiązał kontaktu z Armią Czerwoną 22.09.1939 r. Gdyby tak było, każdy sowiecki oficer – po konsultacji z komórką GRU – otrzymałby rozkaz natychmiastowego „zatrzymania” wybitnego polskiego oficera wywiadu wojskowego. (...) Z zeznań polskiego świadka i dotychczasowych ustaleń wynika, że po nieskutecznym wykonaniu przez polską żandarmerię wyroku sądu kapturowego w okolicach Jaremcza nad Prutem (tajny rozkaz na czas ewakuacji i możliwości znalezienia się w zasięgu nieprzyjaciela), ciężko ranny major (strzelano do niego z tyłu) został odnaleziony przez miejscową ukraińską ludność, która udzieliła mu pierwszej pomocy (było to możliwe, gdyż J.S. był w cywilnym ubraniu, a strzelali wojskowi?). Jeżeli major byłby „agentem” sowieckim, to jak nazwać kierownictwo wywiadu II RP (Oddział II SG) odpowiedzialne za pozostawienie w Forcie Legionów ewidencji polskiej agentury, którą odnalazła Einsatzkommando 2/IV Auswetrtrupp (dca Hammer). Na tej podstawie archiwiści SS-SD opracowali precyzyjnie sporządzoną alfabetyczną – z nazwiskami i imionami, pseudonimami oraz nadanymi numerami – księgę-wykaz polskich agentów i kadrowych oficerów wywiadu. Według moich przypuszczeń liczyła ona ok. 6 tys. osób. (...) W wojennym archiwum wojskowym w Gdańsku Oliwie Niemcy zgromadzili 74 do 90 wagonów akt polskich naczelnych władz wojskowych, w tym także precyzyjne akta wywiadu.