Archiwum Polityki

Łucja na głowie postawiona

Premiera „Łucji z Lammermoor” Donizettiego w Operze Narodowej była wydarzeniem – Piotr Beczała, najwybitniejszy polski tenor, wystąpił w niej w roli Edgarda (jedyny raz, w przerwie między spektaklami w Covent Garden). Do wysokiego poziomu wieczoru przyczyniła się też Joanna Woś w roli tytułowej oraz Marcin Bronikowski jako brat Łucji, Enrico. Ale taki zestaw solistów już się nie powtórzy – codzienność będzie dużo słabsza (zwłaszcza jeśli chodzi o partię Edgarda). Reżyseria Michała Znanieckiego też nie jest tym razem szczególnie porywająca. Założeniem było lekkie udziwnienie inscenizacji pozornie tradycyjnej, w stylowych dekoracjach. Jeśli w pierwszym akcie patrzymy na park, gdzie spotykają się nieszczęśliwi kochankowie, z lotu ptaka, co ma być widokiem z perspektywy zakochanej Łucji, a w drugim akcie pokój, gdzie Łucja zostaje przekonana przez brata, iż została zdradzona, coraz bardziej przytłacza poprzez obniżanie się sufitu – ma to pewien sens. Ale postawienie na głowie zamkowej sali, w której odbywa się ślub, wydaje się już zbyt naciąganym gestem; zupełnie zaś nie można zrozumieć takich chwytów jak erotyczne zapędy brata wobec siostry. Za to poziom muzyczny spektaklu jest dzięki rozumiejącemu belcanto dyrygentowi Willowi Crutchfieldowi naprawdę przyzwoity.

Dorota Szwarcman

Polityka 15.2008 (2649) z dnia 12.04.2008; Kultura; s. 58
Reklama