Archiwum Polityki

Ostra jazda na wózku

Sytuacja polskich stoczni jest już tak poważna, że prezes PiS Jarosław Kaczyński musiał wejść na wózek akumulatorowy zaparkowany przed historyczną bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej i z tego miejsca przestrzec Unię Europejską, aby nie podnosiła ręki na Polaków. Z pokładu pojazdu zaapelował również do polskiego rządu, aby wreszcie wziął się do pracy i działał na rzecz ratowania stoczni.

Obok prezesa Kaczyńskiego na wózku obecni byli inni przedstawiciele PiS, w tym posłowie Cymański i Kurski. Ten ostatni z góry uprzedził Unię, że zgody na upadek polskich stoczni nie ma i nie będzie, co miało zasugerować zebranym, że to właśnie od jego zgody zależne są kluczowe decyzje Unii.

Karol Guzikiewicz, wiceszef Solidarności w Stoczni Gdańskiej, ubolewał, że kolejne rządy od dwudziestu lat niszczą polski przemysł stoczniowy. Fakt, że przez tak długi okres nie potrafiły one zniszczyć tego przemysłu do końca, potwierdza tylko tezę, że były to rządy wyjątkowo nieudolne i nieskuteczne.

Z praktyką niszczenia stoczni usiłuje obecnie skończyć rząd Donalda Tuska, który jak wiadomo usiłuje dla odmiany parę rzeczy zbudować (zwłaszcza autostrady), ale okazuje się, że jest to tak samo trudne do zrealizowania jak niszczenie stoczni, a może nawet jeszcze trudniejsze.

Na razie nie wiadomo, jak bardzo Unia Europejska wystraszyła się deklaracji prezesa Kaczyńskiego i czy cofnie swoją obcą rękę podniesioną na polskich stoczniowców. Zaniepokojony musi być natomiast polski rząd, który po takim dictum nie będzie miał innego wyjścia, jak wziąć się wreszcie do roboty. Tym bardziej że prezes PiS zagroził, że jeśli zajdzie potrzeba, to dla dobra stoczni zgodzi się stanąć na jednym wózku akumulatorowym z Lechem Wałęsą.

Miejmy nadzieję, że nie będzie trzeba.

Polityka 38.2008 (2672) z dnia 20.09.2008; s. 4
Reklama