Archiwum Polityki

Samobójstwo rozszerzone

Tragedia w Kutnie, gdzie ojciec zabił trzech synów i odebrał sobie życie, to nie pierwszy taki przypadek. Podobne zdarzają się co parę lat i u nas, i na świecie.

Są jednak w opinii społecznej tak straszne, tak wbrew naturze, że za każdym razem następuje szok: jak to możliwe, jak to jest w ogóle do wykonania: zabić własne dziecko.

Duszą, topią, podrzynają gardła. Działają w dzikiej desperacji. W Katowicach w 1997 r. niewysoka, chuda Jadwiga zabiła 17-letniego, znacznie silniejszego od niej syna. Dookoła ciała poustawiała znicze. Tak ją znaleziono. Nie popełniła samobójstwa, choć zabójcy własnych dzieci prawie zawsze odbierają sobie życie, niektórzy podejmują taką próbę wielokrotnie, do skutku.

Samobójstwo jest bowiem częścią zamysłu: pójdę stąd i zabiorę je ze sobą. Nie zabiję, lecz właśnie zabiorę ze sobą. Sposób, żeby je zabrać, jest bez znaczenia. Ich cierpienie – także. 31-letni Robert, który w 1999 r. we Wrocławiu zabił żonę i dwoje swoich dzieci, wpadł w tarapaty finansowe, z którymi nie mógł sobie poradzić. Bogdan z Kutna podejrzewał prawdopodobnie swoją żonę o zdradę. Ale powód nie jest konieczny. Jadwiga nie miała żadnego, żeby zabić swego syna.

W istocie powód, istotny lub urojony, nie ma znaczenia. Pełni on zwykle rolę cyngla w pistolecie, ale równie dobrze może go w ogóle nie być. Powodem samobójstwa rozszerzonego jest bowiem ciężka depresja urojeniowa. Owładnięty nią człowiek dochodzi do wniosku, że życie jest jedną wielką udręką, na którą nie ma rady, świat jest groźny, grozi katastrofą i znikąd nie ma ratunku. Trzeba uciekać. I uchronić przed tym wszystkim najbliższych.

Czasem nic nie zapowiada nieszczęścia. Zabójca zachowuje się normalnie, jest dobrym, miłym, spokojnym człowiekiem. Tak jak Bogdan z Kutna. Ludzie zauważają czasem co prawda, że jest milczący i introwertyczny, ale zachowuje się tak przecież wielu ludzi.

Polityka 38.2008 (2672) z dnia 20.09.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama