Archiwum Polityki

Nasza Kongresówka

Jakie to czekają nas sensacje? W listopadzie PiS zorganizuje Kongres Inteligencji. Swego czasu w kabarecie Owca Jerzy Dobrowolski wydawał widzom zaświadczenia, że są inteligentami. Tym razem obejdzie się bez zaświadczeń. Wystarczy rzut oka na buźkę, żuraw zapuszczony do teczki na wartowni, powołanie się na znajomość z posłem Cymańskim i już będzie się zaproszonym na pokoje. Inteligencja nie zawiedzie gospodarzy imprezy. Patent przepróbowano jeszcze za czasów komuny. Oto uchwała końcowa nasiadówki, nazywającej się Kongresem Kultury (1966 r.): „Pracownicy kultury polskiej czują się do głębi solidarni z ambitnymi i dalekowzrocznymi celami, jakie stawia przed naszym narodem Polska Zjednoczona Partia Robotnicza...”. Nie trzeba wiele zmieniać. „Dalekowzroczne cele”, wiadomo – w areszcie wydobywczym. Partia, przewodnik mas, w tym wypadku inteligenckich to partia inteligenta z Żoliborza. Tyle kłód rzucali mu pod nogi bywalcy szemranych salonów, że teraz patrzy z wysoka na ich szczurzą krzątaninę. Najtrudniejszy początek: najpierw Kongres Inteligencji, potem dla nadal niedowartościowanych Kongres Półinteligencji. Frekwencja dopisze, to Kongres Ćwierćinteligencji też się urządzi. Partii potrzebni są mali pomocnicy, żeby zaprowadzić porządek. Jak to pisał Lec:

\tNiech pamięta elita,
\tŻe każda śmietanka – na deser jest bita.

Wiele sobie obiecuję po tym Kongresie. Nareszcie odejdą do przechowalni zbędnego bagażu hierarchie i narzucane autorytety. Tak jak dziś już wiemy, kto naprawdę stworzył Solidarność, zajaśnieją blaskiem nazwiska przemilczanych dotąd naukowców, pisarzy, artystów. A jeśli nawet nieprzemilczanych, to niedocenionych. Cenckiewicz, Gontarczyk, Bender, Jerzy Robert Nowak, Łysiak, Chodakiewicz, Zybertowicz – długa jak lata panoszenia się III RP jest lista nosicieli prawdziwego inteligenckiego etosu.

Polityka 38.2008 (2672) z dnia 20.09.2008; Groński; s. 128
Reklama