Ogromne, puste przestrzenie. Najrzadziej zaludniony kraj świata. Pięć razy większy od Polski, a 15 razy mniej mieszkańców. Połowa Mongołów to nomadzi, pasterze. Nie budują domów, bo wędrują. A wędrują, bo mają niezmierzoną, wspólną przestrzeń; ziemia, jak i powietrze, jest dla wszystkich, żadnych ogrodzeń nikt nie stawia. I muszą wypasać 40 mln sztuk bydła, więc trzeba się przenosić, by trawa mogła odrosnąć.
Ile razy w ciągu roku rodzina pasterska się przeprowadza? Gana, która dziś studiuje w Ułan Bator, przez chwilę oblicza: – Przynajmniej osiem – mówi. Co decyduje o przenosinach? Dobór odpowiednich pastwisk na wiosnę i jesień, kiedy zwierzęta trzeba maksymalnie utuczyć. – Dodatkowo latem ucieczka od much i komarów, zresztą miło rozłożyć jurtę na niewydeptanym miejscu, by mieć świeży dywan z trawy.
Ludzie
W tym, że mogliby cofnąć się tysiąc lat od dzisiejszej cywilizacji technicznej – nie ma wielkiej przesady. Pasterz mógłby sam zrobić sobie dom, czyli jurtę, która jest pierwowzorem namiotu. Drewniany składany stelaż, dziś kupowany w elementach, wielu nadal umie wystrugać. Łączenia robi ze ścięgien lub skóry wielbłądziej, wyrabia także owczy wojłok – do przykrycia i opatulenia całości. Jurtę składa się w godzinę, a transport – konie, wielbłądy i jaki – przybiega na skinienie ręki. Pasterz nie mógłby pewnie wyprodukować żeliwnego piecyka ani anteny satelitarnej, ale jakoś dawniej żył bez tego. Mógłby natomiast nadal robić sobie ubrania ze skór i wełny. A surowiec biega za jurtą; biega za nią także żywność – mięso i tłuszcze idą do wszystkiego, do herbaty nawet 5 łyżeczek masła. Tylko herbata, sól i mąka są kupowane od jedynych dziś sąsiadów, Chin i Rosji.
Jest i Mongolia miejska.