Archiwum Polityki

Good night, and good luck

Do nominowanego aż w sześciu kategoriach do Oscara, czarno-białego niezależnego dramatu hollywoodzkiego „Good night, and good luck”, gwiazdora George’a Clooneya świetnie pasuje określenie „kino moralnego niepokoju”. Jest to portret jednego z czołowych amerykańskich publicystów połowy ubiegłego wieku Edwarda R. Murrowa, który w popularnych programach telewizyjnych sieci CBS miał odwagę krytykować bezprawne metody pracy senackiej komisji McCarthy’ego. W imię wolności słowa i przestrzegania zasad demokracji Murrow (koncertowo grany przez Davida Strathairna) domagał się zaprzestania polowania na komunistów, siania nienawiści i niszczenia osób podejrzewanych o lewicowe sympatie lub kontakty z komunistyczną partią. Prowadząc krucjatę przeciwko McCarthy’emu Murrow przetestował również na własnej skórze mechanizmy działania telewizji i poddał je publicznej debacie. Dzięki niemu na długo przed MacLuhanem amerykańska opinia publiczna dowiedziała się, na czym polega manipulacja informacją, usłyszała o terrorze mediów, o budowaniu nieprawdziwych wizji, w których liczy się głównie sensacja i patologia, co w konsekwencji odwraca uwagę widzów od rzeczywistości, „bawi, okłamuje i izoluje społeczeństwo”. Skromny, autorski film Clooneya wyrasta ze sprzeciwu wobec narastającej komercjalizacji mediów, upomina się o zachowanie dziennikarskich standardów, ujawnia, że nawet ci, którzy wydają się w tej walce najuczciwszymi graczami, popełniają błędy. Mimo nieskrywanego podziwu dla postawy Murrowa reżyser pokazuje np., że ten orędownik prawdy ulega naciskom koncernu tytoniowego sponsorującego jego show. Można mieć za złe Clooneyowi, że jego film nuży edukacyjnym, publicystycznym tonem, brakuje mu pogłębionego rysunku psychologicznego, za dużo w nim patosu, a za mało emocji i widowiskowości.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Kultura; s. 58
Reklama