Archiwum Polityki

Wygrać w Las Vegas

Domowe centra rozrywki, telewizja wysokiej rozdzielczości i odpowiednie do niej magnetowidy, coraz wymyślniejsze telefony komórkowe – to główne kierunki natarcia firm, które decydują o tym, jakimi urządzeniami otoczymy się w najbliższej przyszłości.

Ostatni Cnsumer Electronics Show w Las Vegas przytłaczał rozmachem. Uatrakcyjniały go supergwiazdy kina Tom Cruise, Robin Williams i Tom Hanks, muzycy ze Steviem Wonderem na czele, Dan Brown, autor „Kodu Leonarda da Vinci”, oraz wyróżniający się sportowcy (z wyraźnym wskazaniem na herosów amerykańskiego futbolu).

Ponad 150 tys. uczestników ze 110 krajów przez cztery dni zapoznawało się z ofertą 2500 wystawców. Takich tłumów nie sposób zakwaterować i wyżywić w zwykłych hotelach. Wykorzystuje się więc do tego turystyczne kombinaty, takie jak słynny Disneyland w kalifornijskim Anaheim, Disney World w Orlando na Florydzie i jaskinie hazardu w Las Vegas. Kiedy po sezonie fala turystów opada, organizuje się tu rozmaite targi i konferencje. W ten sposób nie tylko wypełnia się hotele, ale też zachęca ludzi do korzystania z lokalnych rozrywek. Ponieważ zjazdy są najczęściej nudne, można być przy tym pewnym, że delegaci nie oprą się pokusie spędzenia kilku godzin w kasynie.

Kalkulacja ta zawodzi jednak na Consumer Electronics Show, który oferuje wystarczającą liczbę atrakcji, adrenaliny i ryzykownych rozgrywek marketingowych. Niegdyś był to kameralny zlot miłośników elektronicznych gadżetów, pasjonujących się głównie finezjami akustyki domowego zestawu stereo i postępami fotografii cyfrowej. Teraz awansował do roli jednej z najważniejszych imprez światowego biznesu. Wiele renomowanych firm uznało, że jest to znakomite miejsce na premierę produktów, i zasypało uczestników lawiną nowych modeli telefonów komórkowych, telewizorów, konsoli do gier, kamer cyfrowych czy domowych sieci bezprzewodowych.

Elektronika powszechnego użytku okazała się jedną z najbardziej dochodowych gałęzi światowej gospodarki. Rutynowi gracze w kasynach Las Vegas, zajęci obsługą jednorękich bandytów, pewnie niczego nie zauważyli, ale wielcy globalni gracze dostrzegli tę szansę natychmiast.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Nauka; s. 74
Reklama