Archiwum Polityki

Kserówka

Sesja egzaminacyjna na uczelniach stała się teraz przede wszystkim wielką akcją logistyczną. Poluje się na książki. Kupuje się notatki. A przede wszystkim kseruje się, kseruje na potęgę!

Pewien student prawa mówi, że to przypomina wielkie łowy: – A jak inaczej nazwać gonitwę ponad stu osób za dwoma egzemplarzami książki wymaganej do egzaminu, bo tylko tyle jest w bibliotece? Cała sztuka, by namierzyć tych, którzy byli pierwsi i książki wypożyczyli. Gdy się trafi na szczęśliwca, to trzeba go przekonać, żeby pożyczył książkę choćby na godzinę. Wtedy można zrobić sobie ksero.

Ci z Warszawy mają i tak dobrze, bo w ostateczności pozostaje wizyta w Bibliotece Narodowej. Ale co mają zrobić myśliwi z mniejszych, nierzadko peryferyjnych ośrodków akademickich? Od 1992 r. liczba studentów wzrosła czterokrotnie, liczba wydawanych tytułów naukowych także się zwiększyła, ale już łączna liczba egzemplarzy książek akademickich zmalała.

Sytuacja przypomina błędne koło: oficyny wydają książki w niskim nakładzie, bo boją się, że większego nie sprzedadzą. Niski nakład winduje cenę, ta zaś działa odstręczająco na potencjalnych nabywców.

Studenci oskarżają biblioteki, że te mają za mało książek, a na dodatek utrudniają kserowanie. Biblioteki – studentów, że dostali jakiejś manii kserowania wszystkiego.

Autorzy podręczników mają pretensję do studentów i bibliotek, że uprawiają piractwo. Zaś do autorów pretensja jest wspólna: że ich produkcja to jakże często zwykła chała, którą kupują już naprawdę tylko desperaci. – Powiedzmy sobie szczerze: książka naukowa to literatura dla amatorów – mówi Andrzej Łabędzki, szef wydawnictwa Academica. – Po trosze hobbystami są tu wszyscy: wydawcy, autorzy i czytelnicy.

W jednym egzemplarzu

Dziś z gigantami na rynku książki akademickiej – takimi jak Wydawnictwo Naukowe PWN, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne czy Wydawnictwo Lekarskie PZWL – konkurują oficyny szkolne.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Społeczeństwo; s. 88
Reklama