Archiwum Polityki

Verona w Grappie utopiona

Dziś na talerzu dwa zaskoczenia: miłe – to włoska ristorante, i niemiłe – warszawska knajpka. Ruszajmy więc.

O tym, że dobrze trafiliśmy, przekonał nas fakt, iż przy sąsiednim stoliku siedzieli Włosi zajadający penne alla amatriciana (rurki z sosem pomidorowym, boczkiem i cebulą) oraz scaloppina al limone (filet ze schabu w sosie cytrynowym) i popijający ze smakiem białe wino. Omawiali jakiś projekt, rysując zawzięcie w rozłożonym bloku i gestykulując jak Marcello Mastroianni w filmach Felliniego. Kelnerzy i kelnerki w Veronie są sympatyczni, fachowi, nienachalni, potrafiący doradzić w wyborze dań. Umieją też porozumieć się z gośćmi po angielsku i po włosku. W trakcie lektury menu, aby nie wywołać skurczu żołądka pobudzonego spisem potraw, gościom podaje się ciepły chleb i na spodeczku oliwę o wybranym smaku. Jest to tzw. czekadełko niewliczane do rachunku. Potem na naszym stole pojawiły się: frittura di carciofini (karczochy smażone), parmigiana di melanzane (bakłażan zapiekany w sosie pomidorowym z parmezanem i mozzarellą), tortellini prosciutto e funghi (tortellini w sosie śmietanowym z szynką i grzybami), spaghetti allo scoglio (spaghetti z owocami morza), saltimbocca (filet cielęcy nadziewany szynką i szałwią w białym winie), gamberoni alla griglia (krewetki z grilla), insalata di pomodori (pomidory z bazyliowym sosem) i wreszcie dwie porcje tiramisu oraz dwie kawy espresso.

Pamięć tej uczty (prawdę powiedziawszy podtrzymywana dzięki kolejnym wizytom w Veronie) przetrwała miesiące. Dlatego ciężko przeżyliśmy fakt, gdy pewnego dnia zniknął szyld głoszący, iż tu jest miejsce dla Romea i Julii. Zamiast Verony pojawiła się nowa nazwa: Pappa Grappa.

Po okresie wahań weszliśmy do środka. Salka ta sama, a jednak całkiem inna. Meble nowe, bardziej wytworne, ściany wyłożone elegancką materią, obrusy przepiękne. Jednym słowem większy szyk. Lekko stremowani zasiedliśmy do stołu i.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Społeczeństwo; s. 96
Reklama