Jacek Żakowski: – Co pół roku po wyborach czuje jeden z twórców ideologii IV RP?
prof. Zdzisław Krasnodębski: – Czyli kto?
Czyli pan.
Nie czuję się twórcą ideologii. Różne osoby dokładały swoje do tego projektu i tworzyły ten nurt krytyki poglądów dominujących w Polsce po 1989 r.
„Demokracja peryferii” uczyniła pana jednym z liderów tego nurtu.
To była krytyczna analiza idei, jakie legły u podstaw III RP, a nie narzędzie czy projekt walki politycznej. Wnioski, do jakich doszedłem, trzeba było dopiero przełożyć na język konkretnej polityki.
Pan tę politykę intelektualnie legitymizował. Czy jest pan teraz zawiedziony?
Jestem trochę zawiedziony. Jak pewnie każdy, kto oczekiwał istotnej poprawy. Ale nie tym, na co zazwyczaj narzekają polscy publicyści – że nie doszło do koalicji PO-PiS, nie kompetencjami czy osobowością tych, którzy sprawują władzę, nie stylem polskiej polityki. Przynajmniej nie wyłącznie. Wydaje mi się, że problem jest głębszy. Być może mamy tak niewydajny system, tak słabą demokrację i tak ograniczoną suwerenność, że istotna zmiana jest prawie niemożliwa. Pan pisał w „Polityce”, że nie da się przebudować państwa nie uwzględniając sił społecznych i gospodarczych. Może problem polega właśnie na tym, że głęboka zmiana, którą ja uważam za konieczną dla Polski, nie ma dostatecznego społecznego poparcia. Nie ma zwłaszcza poparcia polskich elit. Bez wsparcia znacznej części elit nie da się wiele zrobić. A elity kontestują ten program.
Tym bardziej go kontestują, im bardziej są kontestowane przez jego promotorów.
Tu mamy destrukcyjne sprzężenie. Od wyborów bracia Kaczyńscy są bezpardonowo atakowani przez znaczną część elit i mediów.