Nowy, jedenasty już film Jana Jakuba Kolskiego zatytułowany „Jasminum” (jaśmin po łacinie ) to filozoficzna baśń, która spodoba się szczególnie tym, którzy nie znają głośnej bestsellerowej powieści „Pachnidło” niemieckiego pisarza Patricka Suskinda. Ci, którzy pamiętają książkę o przygodach genialnego perfumiarza, marzącego o skomponowaniu idealnego zapachu, dzięki któremu można zyskać miłość każdego człowieka, niestety doszukają się w „Jasminum” zbyt wielu zapożyczeń. Zresztą, co nie jest żadną tajemnicą, Kolski od dawna przymierzał się do ekranizacji prozy Suskinda, co się nie udało. Pewnie dlatego postanowił spożytkować swoje przemyślenia na jej temat, pisząc własną historię. W utrzymanym w poetyce magicznego realizmu filmie (akcja dzieje się współcześnie w Polsce) także chodzi o postawienie kilku pytań na temat natury ludzkich uczuć: czy rodzą się one w wyniku nieokreślonych bliżej impulsów, czy też podlegają jakimś konkretnym mechanizmom, na które decydujący wpływ wywierają na przykład zapachy czy substancje chemiczne zwane feromonami. Konserwatorka obrazów (Grażyna Błęcka-Kolska), posiadająca niezwykłą umiejętność tworzenia i manipulowania owymi lotnymi substancjami, uważa, że miłość można sztucznie wykreować, dobierając odpowiednio składniki zapachowe, co też czyni doprowadzając do wybuchu namiętności między piękną wiejską fryzjerką (Monika Dryl) a warszawskim gwiazdorem (Bogusław Linda). Sobie jednak pomóc nie potrafi (została opuszczona przez narzeczonego w dniu ślubu), w jej przypadku musi bowiem zadziałać tradycyjna receptura, czyli miłosna alchemia oparta na zwykłym zauroczeniu. Nad opisaną sytuacją unosi się romantyczny duch przeszłości, ściślej – niespokojny duch zawiedzionej w miłości dziewczyny, która w XVI w.