Archiwum Polityki

Muzykę czarno widzę

Dorota Szwarcman w artykule „A teraz wszyscy razem” [POLITYKA 14] zajęła się bardzo ważnym tematem muzyki w szkole. Pomysł rozśpiewania narodu polskiego jest dobry, ale należałoby się najpierw zastanowić, jak to zrobić, kiedy Polacy muzycznie głuchną m.in. dzięki Ministerstwu Oświaty. Jestem nauczycielem muzyki z 20-letnim stażem pracy. Przedmiot muzyka został okrojony do tak małej ilości godzin, że nie wiadomo, na co je przeznaczyć. Nieudana niestety reforma oświaty wprowadziła do szkół abstrakcyjny przedmiot „sztuka” ze wspólną oceną z muzyki i plastyki. Następnie po stwierdzeniu bezsensowności tej decyzji przywrócono muzykę i plastykę w ilości 1 godziny tygodniowo na te dwa przedmioty. W gimnazjum i w podstawówce jest podobnie. Co do tworzenia chórów, to stwierdzam, że praca z takim zespołem jest bardzo trudna i nie daje efektów od razu. Śpiewu i muzyki dzieci powinny być uczone od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Tak nie jest. Nie umniejszam nauczycielom nauczania zintegrowanego, ale muzyki powinien uczyć nauczyciel, który potrafi grać na dobrym poziomie na instrumencie oraz znać zasady prawidłowego śpiewania. Obecnie w wielu szkołach pracują nauczyciele po studiach podyplomowych ze „sztuki”, którzy są po różnych specjalnościach. Jak wyglądają lekcje muzyki, można sobie wyobrazić.

Muzyka stanowi bardzo ważny element w życiu człowieka. Jeden z ważniejszych. Dlatego nauczanie od klasy pierwszej jest tak istotne. Nie rozumiem poczynań ministerstwa. Jest to jeden z bardziej wychowawczych przedmiotów. Uczy słuchania, tolerancji, rozwija zainteresowania ucznia. Dodaje się godziny wf, na które co drugi licealista nie chce chodzić, tworzy się różne programy naprawcze w szkołach, a na muzykę nie ma żadnych dodatkowych godzin.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Listy; s. 146
Reklama