Archiwum Polityki

Nie zakładaj milcząco

W  pewnym współczesnym polskim domu – typowym, a może nawet ponadprzeciętnym, jeśli chodzi o temperaturę emocjonalną – w jedno z rutynowych rodzinnych popołudni ułożony tradycyjnie na kanapie, wpatrzony w telewizor i przykryty gazetą ojciec został zaangażowany przez 12-letniego syna do pracy domowej z języka polskiego. Dziecko – niewykazujące dotychczas objawów intelektualnej niesamodzielności – nie mogło dać sobie rady z zadaniem polegającym na rozszyfrowaniu idiomów opisujących subtelności emocjonalne. „Miał duszę na ramieniu”. Pisz: Był zdenerwowany – podpowiedział ojciec. „Nerwy jej puszczały”. Była zdenerwowana. „Trema go zżerała”. Był zdenerwowany. „Kamień spadł jej z serca”. Była zdenerwowana, a potem przestała – zdecydowali już wspólnie.

Czy my jeszcze wiemy, co naprawdę czujemy? Zastanawianie się, a już zwłaszcza komunikowanie emocji wydaje się kłopotliwe, wstydliwe, niestosowne i niedzisiejsze. Znacznie bardziej dzisiejszy jest emotikon przesłany esemesem lub e-mailem. Podczas zebrań towarzyskich i rodzinnych szybka konwersacja, lśniąca grepsem, żartem, ironią, jest w wyższej cenie niż brodate anegdoty i zawiesiste od szczegółów opowieści, powtarzane przez starych przyjaciół, wujków i ciotki. W kontaktach służbowych raczej nie jest przyjęte przyjmować do wiadomości, że przejściowa chandra, spowodowana załamaniem poczucia sensu, utrudnia pracownikowi wykonanie zadania.

Z jednej strony hamujemy siebie i innych w – jak to określa Jerzy Pilch – narracyjnym animuszu, ulegając stereotypowi, że współczesna cywilizacja wymusza na nas pośpiech, skrótowość, jakieś ustawiczne kompaktowanie słów i myśli.

Ja My Oni „Rozmówmy się" (90008) z dnia 17.02.2007; Pomocnik Psychologiczny; s. 3
Reklama