Archiwum Polityki

Słuchacze

Jak wysłuchują ludzkich zwierzeń spowiednicy, psychoterapeuci, wolontariusze?

Spowiednik

Na lewo od wejścia do kościoła Matki Bożej Łaskawej w zamkniętym konfesjonale zawsze ktoś czeka. To konfesjonał wieczysty, można przyjść od 6.30 do 20.00. Jest cicho, nie trzeba dopytywać o zagłuszane organami słowa. „Ostatni raz tak klęczałem 30 lat temu...”. Gdy ktoś tak zaczyna, ksiądz jezuita udziela rozgrzeszenia, ale prosi o spotkanie. Konfesjonał to nie miejsce na opowiadanie życia. Nie wytrzymałyby kolana.

Słuchanie jest trudnym chlebem. Rekord ks. Dariusza Kowalczyka, prowincjała jezuitów, to 10 godzin: – Wtedy pracujesz już nad tym, żeby nie okazać irytacji, dochodzisz do wniosku, że to wszystko jest takie same, te starsze pobożne panie, które wypowiadają jakieś formułki z dziecięcej książeczki do komunii. To już nieludzkie tyle słuchać.

Jeszcze pokuta. Musi być. Księża wiedzą, że jeśli nie ma pokuty, człowiek siebie zadręczy. W „Krzyżakach” Zygfryd się powiesił, gdy Jurand darował mu życie. Nie mógł unieść ciężaru przebaczenia za darmo.

Ksiądz Dariusz nie zajmuje się wybaczaniem. Jest powiernikiem. Wrzucasz jak w studnię. Za zdradę tajemnicy spowiedzi grozi ekskomunika.

Spowiedź to nie terapia, choć ulga może wydawać się ta sama. Spowiedź jest z kręgu świata teocentrycznego – ludzie ze mną mają czuć się lepiej. psychoterapia to świat egocentryczny – ja mam czuć się lepiej. Wspólne jest jedno – nikt nie może sobie pomóc sam. Freud mawiał, że gdyby człowiekowi wystarczyła własna analiza, nie byłoby na świecie neurotyków.

Do opowiadania życia służy mały pokoik z fotelami w domach jezuitów. Naprzeciwko księdza Dariusza siada młody człowiek. Zmienił płeć, ma partnera, już się pogubili, kto jest tu mężem, kto żoną.

Ja My Oni „Rozmówmy się" (90008) z dnia 17.02.2007; Pomocnik Psychologiczny; s. 11
Reklama