Archiwum Polityki

CBŚ w budowie

Powołanie Jarosława Marca (drugi z lewej) na dyrektora Centralnego Biura Śledczego przepowiedzieliśmy w numerze 7 „Polityki”. Poprzednio był naczelnikiem warszawskiego zarządu CBŚ, a jeszcze wcześniej kierował zarządem gdańskim. Na Wybrzeżu odnosił sukcesy, co dostrzegł ówczesny gdański prokurator apelacyjny Janusz Kaczmarek, i kiedy został ministrem spraw wewnętrznych, było dla nas jasne, że sięgnie po zaufanego człowieka.

Funkcjonariusze CBŚ, z którymi rozmawialiśmy, nominację Jarosława Marca witają z mieszanymi uczuciami. Jego atutem jest skuteczność, natomiast wadą skłonność do przypisywania sobie sukcesów, a innych – obciążania porażkami. Ale sytuacja, w jakiej od wielu już miesięcy znajduje się Centralne Biuro Śledcze, jest na tyle zła, że przyjście nowego dyrektora na pewno jej nie pogorszy. Trwa nieustanna przepychanka kadrowa, szef zmienia szefa. Po odejściu Kazimierza Szwajcowskiego dyrektorami byli kolejno: Janusz Gołębiewski (wcześniej w wydziale walki z terrorem kryminalnym KSP), Jerzy Kowalski (komendant wojewódzki w Gorzowie), Janusz Czerwiński (CBŚ Olsztyn), Paweł Wojtunik, jako pełniący obowiązki (poprzednio zastępca dyrektora CBŚ). Wszystkie te zmiany nastąpiły w ciągu dwóch lat! Za każdym razem przyjście nowego szefa wywoływało wymianę kadr.

Za kadencji Janusza Czerwińskiego (kiedy policją dowodził już gen. Marek Bieńkowski) wymyślono prawdziwe szachy personalne. Politycy z PiS domagali się odnowy zgodnej z duchem IV RP, więc CBŚ pokazało, że zmian się nie boi. Naczelników zarządów terenowych odwoływano z hukiem, po czym powoływano ich na szefów w innych miastach. Te wędrówki – obserwowane z boku – wyglądały komicznie, ale dla pracy prowadzonej w placówkach Centralnego Biura Śledczego oznaczały prawdziwą katastrofę.

Polityka 8.2007 (2593) z dnia 24.02.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama