Na plac Piłsudskiego w Warszawie wkroczyli archeolodzy z Polskich Pracowni Konserwacji Zabytków (PPKZ). Za kilka miesięcy rozpocznie się budowa Pałacu Saskiego – najsłynniejszego nieistniejącego polskiego gmachu. Jedyny, znany wszystkim, ocalały fragment pałacu kryje Grób Nieznanego Żołnierza. Zgodnie z prawem każda budowa na terenie objętym ochroną konserwatorską musi zostać poprzedzona wykopaliskami archeologicznymi, zwanymi badaniami ratowniczymi. Chodzi o wykorzystanie okazji, by fachowcy sprawdzili, co kryje się pod powierzchnią ziemi. Kiedy wjadą tam koparki i buldożery, szansa przepadnie bezpowrotnie. Tymczasem ziemia kryje prawdziwe, choć czasem mało efektowne, skarby. Archeolodzy potrafią cieszyć się nawet z kawałka odkopanego drewna, w którym dostrzegą fragment średniowiecznego wodociągu. Dzięki takim badaniom zdobywają cenne informacje o przeszłości, bywa że zmieniające dotychczas obowiązujące teorie.
Na placu Piłsudskiego też nie obyło się bez zaskoczeń. Archeolodzy odkopali nie tylko zrujnowane piwnice zburzonego w czasie wojny pałacu, ale pozostałości dużo starszych budowli. Natychmiast powstał też problem, co z tymi wykopaliskami począć. Zburzyć, żeby zrobić miejsce pod nowy budynek, jak pierwotnie planowano? Przeciwko temu zaprotestowali historycy i miłośnicy zabytków. Zażądali, by zmienić plany odbudowy pałacu, ochronić i wyeksponować piwniczne ruiny. To jednak oznaczałoby znaczne wydłużenie czasu budowy oraz wzrost i tak już niemałych kosztów. Spór trwał wiele miesięcy, a rozkopany plac Piłsudskiego czekał na decyzję wojewódzkiego konserwatora zabytków. Kilka dni temu wreszcie zapadła: pałac, będący tylko współczesną imitacją dawnego zabytku, powstanie zgodnie z wcześniejszymi planami. Ruiny nie ocaleją.
Rynek na rynku
Do podobnych sporów, w których trzeba rozstrzygać między interesem współczesnego inwestora a ochroną zabytków archeologicznych, dochodzi w polskich miastach coraz częściej.