Liderzy PO i PiS nie chcą ze sobą rozmawiać i dziś wiemy już dlaczego. Jak donosi „Życie Warszawy”, chodzi o zwykły ludzki strach przed Antonim Macierewiczem, szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
W Sejmie mówi się, że po zweryfikowaniu WSI Macierewicz chce teraz zweryfikować wszystkie pozostałe instytucje. – Słyszałem, że zostały powołane zespoły do badania różnych spraw – zdradza reporterowi „Życia” Kazimierz Marcinkiewicz. W efekcie, informuje gazeta, politycy różnych opcji boją się ze sobą rozmawiać przez telefon, a nawet dyskutować w większych grupach, bo wiedzą, że mogą być przez Macierewicza podsłuchiwani. Mówi się, że Przemysław Gosiewski nie przedstawił Janowi Rokicie propozycji wejścia do rządu, gdyż bał się skorzystać z telefonu. Ze względu na ewentualny podsłuch w grę nie wchodziła także sejmowa restauracja, zaś zaproszenia do toalety Rokita nie przyjął, gdyż obawiał się szytej grubymi nićmi prowokacji. W końcu propozycja została przedstawiona za pomocą mediów, ale niejasno i między wierszami, bo przecież Macierewicz umie czytać i mógłby się czegoś domyślić. Nic dziwnego, że nie została przyjęta.
Według senatora Niesiołowskiego, strach w Sejmie nasila się, ponieważ „ludzie uważają Macierewicza za człowieka niepoczytalnego”. Takiego człowieka lepiej nie denerwować, dlatego w kontaktach politycznych wyczuwa się wielką ostrożność. – Każdą rozmowę prowadzę tak, jakby była nagrywana – ujawnia Marcinkiewicz. Wygląda na to, że aktywność szefa kontrwywiadu wojskowego kompletnie sparaliżowała także życie umysłowe w ramach koalicji. – Obserwuję ich i widzę, że oni boją się nawet siebie wzajemnie – zdradza „Życiu” jak zawsze bystry w takich sytuacjach Ryszard Kalisz.