Archiwum Polityki

Mundurki dla pismaków

Znajomy prowadzący rozległe życie towarzyskie ustalił ostatnio nowy porządek spotkań: goście przychodzą, rozsiadają się w fotelach i na kanapach, po czym przez pół godziny trwają w milczeniu przerywanym jedynie chrzęstem kostek lodu, bulgotem nalewanych trunków, brzękiem szkła. Gospodarz patrzy na zegarek – trzydzieści minut minęło.
– Wymieniliśmy uwagi na tematy polityczne – mówi. – Teraz możemy porozmawiać o czymś przyjemnym.

Pomysł nie jest zły. Klimacik dziś przypomina ten z anegdoty:
– Jak pan może oddychać tym powietrzem?
– Ależ ja się nie zaciągam.

Jedno mnie niepokoi, spędza sen z powiek: modne są filmy i sztuki pokazujące postacie polityków, pisarzy, myślicieli. Na Broadwayu grany jest tryptyk Toma Stopparda o rosyjskich socjałach. Widzowie słuchają z nabożeństwem słów wypowiadanych przez aktorów ucharakteryzowanych na Hercena, Bakunina, Plechanowa. W kinach „Królowa”, z jakże podobną do pierwowzoru Helen Mirren, z rolami angielskiego premiera i jego ambitnej żony.

Ale jeśli za ileś lat ktoś zechce nakręcić film o naszych czasach, jak to będzie z obsadą politycznego dreszczowca? Gdzie reżyser znajdzie aktora gotowego zagrać tak ważną personę jak Kuchciński, skąd wytrzaśnie imitatora błyskotliwości Gosiewskiego, kim obsadzi Fotygę – najaktywniejszego ministra spraw zagranicznych – sama pani F. podsumowała tymi słowami swoją aktywną nieobecność. Wyciąć ją z kadru, zostawić pustostan? Kto w dającej się przewidzieć przyszłości zagra Ziobrę zaciskającego piąstki? Ciężko będzie ze skompletowaniem obsady, długo potrwa casting: nawet Marlon Brando miałby kłopot z zagraniem błysku w oczach ministra Szczygły.

Polityka 8.2007 (2593) z dnia 24.02.2007; Groński; s. 97
Reklama