Archiwum Polityki

Czarny sezon w górach

W górach znów wypadki. Na początku listopada dwójka studentów z Warszawy wyszła w Tatry, po jedenastu dniach poszukiwań znaleziono ciało jednego z nich. Sezon pracy pogotowia górskiego może być tak zły jak poprzedni. W sezonie 2001/2002 tylko w rejonie nadzorowanym przez GOPR – Grupę Podhale wydarzyło się 657 wypadków, w tym 12 śmiertelnych. Ten sam okres dla tatrzańskiego TOPR to około 700 akcji ratowniczych. – Sytuacja jest teraz najgorsza od wielu lat. Obecnie większość grup górskiego pogotowia ratowniczego nie daje sobie rady – mówi Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR. Obecnie państwo pokrywa 50 proc. budżetu GOPR.

Skąd druga połowa? Zarabiamy. Szkolimy wojsko, straż pożarną. Szukamy sponsorów. Ratownicy stają się menedżerami. Grupy zaczynają konkurować ze sobą, która zdobędzie więcej pieniędzy. Jesteśmy obwieszeni jak choinki etykietami sponsorów – narzeka Zaród.

– Można powiedzieć, że w minionym sezonie braki finansowe zaważyły na jednym wypadku w Tatrach. Dwóch ratowników zginęło pod lawiną śnieżną, gdyby mieli plecaki lawinowe, przeżyliby – twierdzi Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR. – Nie ma jednak obawy, że ratownicy górscy odmówią przeprowadzania akcji ratunkowych. – Jest tylko niebezpieczeństwo, że czasem możemy nie zdążyć uzupełnia go Zaród.

Polityka 47.2002 (2377) z dnia 23.11.2002; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama