Archiwum Polityki

Cały ten jazz

Cały ten jazz

92 proc. Polaków twierdzi, że lubi, gdy muzyka towarzyszy im przy codziennych zajęciach i wypoczynku. Wśród gatunków muzycznych bezkonkurencyjną popularnością cieszą się utwory czerpiące inspirację z folkloru – gustuje w nich 78 proc. naszych rodaków. Połowa przychylnie odnosi się do muzyki pop i twórczości ludowej. To wynik badań OBOP.

47 proc. społeczeństwa

to wielbiciele rocka. Disco polo otwiera listę

gatunków, które mają więcej przeciwników niż amatorów. Co czwarty Polak nie wie, co to jest muzyka soul, co piąty nie odróżnia muzyki reggae i hip hop.

76 proc. Polaków

nie cierpi jazzu i to jest rekord, jeśli chodzi o

nieprzychylność (do muzyki poważnej i rapu deklaruje niechęć po 63 proc.). Co takiego jest w jazzie, że dla tak wielu osób jego słuchanie jest wręcz dolegliwością?

Marcin Kydryński

, propagator jazzu: – Ta statystyka mnie cieszy. I z pewnością nie zdumiewa. Ważne, by muzycy i słuchacze jazzu mieli poczucie przynależności do wybranego, szczególnego grona. Nie dla każdego dźwięk trąbki Milesa Davisa, ballada Pata Metheny, podobnie jak restauracja sushi, proza Nabokova, fotografia Cartier-Bressona, Balthus. Jazz to przywilej, dar.

Odnoszę wrażenie, że nasze społeczeństwo jest na poziomie przedszkolnym, gdzie malcy z obrzydzeniem odnoszą się do wszelkich przejawów indywidualizmu. A jazz, jakkolwiek to szerokie pojęcie zrozumiemy, to przede wszystkim kult odrębności. Na scenie – owszem, każdy dba o jakość brzmienia zespołu, ale ten dźwięk buduje się z kilku skrajnie indywidualnych tonów. W jazzie musisz mieć ton – sound. Jeśli brzmisz jak ktokolwiek popularny przed tobą – to odpadasz.

Polityka 47.2002 (2377) z dnia 23.11.2002; Społeczeństwo; s. 78
Reklama