Minione wybory zaczęły się od skandalicznego opóźnienia w podawaniu wyników pierwszej tury. Właściwie jest wiele skandali:
1. wybór dostawców bez przetargu,
2. wybór Prokomu jako generalnego dostawcy, pomimo zawalonych poprzednich systemów dla ZUS, NIK itd.,
3. wybór nieznanej firmy Pixel z Łodzi, polecanej przez Związek Powiatów,
4. patronowanie temu przez pana Florczyka, który nie ma wielkich osiągnięć w informatyce, lecz jest etatowym informatykiem przy intratnych przedsięwzięciach.
Z punktu widzenia informatycznego sprawa była prosta, właściwie banalna:
a. w większości lokalów wyborczych są komputery z połączeniem do Internetu,
b. tam, gdzie ich brakuje, zainstalowanie ich nie stanowi problemu i niechby kosztowało 5 mln zł,
c. odpowiednie programy do zbierania, sprawdzania i przesyłania danych są gotowe i dobrze znane,
d. przesłanie ich do Komisji Okręgowych i do Komisji Krajowej przez Internet z zabezpieczeniem SSL nie stanowi problemu.
A więc opracowywanie specjalnych programów przez firmę Pixel było niepotrzebne, a organizowanie tego wszystkiego przez Prokom znowu okazało się wadliwe.
W rezultacie nie wiadomo, dlaczego zadysponowano lekką ręką 25 mln zł dla przekrętasów, podczas gdy w Polsce setki tysięcy dzieci w szkole jest głodnych, gdy nie ma u nas pieniędzy na domy dziecka. Podobny skandal jest z obdarowaniem intratnymi zleceniami pewnych firm dla dostarczenia kolczyków dla krów. I gdyby na tym tylko się kończyło, byłbym szczęśliwy. Niestety, kumoterstwo, korupcja i złodziejstwo społecznych pieniędzy jest na każdym kroku.
Jacek Karpiński
Autor jest byłym doradcą ds. informatyki ministra finansów L. Balcerowicza