Archiwum Polityki

I miękki, i męski

W zawodzie wychowawcy przedszkolnego nie da się bez troski i empatii. Pielęgniarz powinien być czuły. Opiekun umierającego musi umieć wysłuchać. Męska czułość, troska, empatia czy uwaga mają działanie tak samo kojące jak w wydaniu kobiecym. Ale przez lata były raczej powodem do wstydu.

Zygmunt

Starsze kobiety w szpitalu w Zdunowie zawsze chciały, żeby to ten pielęgniarz, pan Zygmunt, nimi się zajmował. Nawet w kwestii mycia i zakładania cewników. Zygmunt Sitko jest przekonany, że u starszych pań to jakaś zależność pokoleniowa: całe życie to one opiekowały się dziećmi, wnukami, mężczyznami. Jedna mu powiedziała, że od kiedy to on ją myje, oklepuje plecy, po raz pierwszy w życiu czuje, że ktoś nią zajął się naprawdę. Tak jakby czułość i opiekuńczość w wykonaniu męskim miały specjalną rangę. Ale i młode też czasem pytają specjalnie o niego.

Zygmunt podejrzewa, że może na tych relacjach waży też jego stosunek do pacjentów. Rozumie, bo sam przechodził przez to co oni. Miał 19 lat, skończone technikum samochodowe, zaczętą szkołę górniczą, gdy zdarzył się wypadek. Przeoczony przez pierwszego lekarza kawałek gałęzi wbity w brzuch jątrzył. Było pięć coraz gorszych dni w pewnym szpitalu, a potem w następnym, gdzie znalazł się już na skraju śmierci, poważna operacja. Z tego drugiego szpitala pamięta pielęgniarki. Bez nich, mówi, nie dotrwałby do końca. Z tego pierwszego też zresztą pamięta pielęgniarki. Bardzo złe, bo pozbawione empatii. Pamięta też cały swój strach sprzed tamtej operacji, noce: ból niby taki sam, ale mniej dźwięków, zdarzeń, spraw odwracających uwagę, człowiek się niecierpliwi, złości, traci wiarę, że dotrwa (dlatego – zauważa Zygmunt – zgony w szpitalu zazwyczaj zdarzają się nad ranem). O górnictwie nie było już mowy. Wybrał pielęgniarstwo, pulmonologię. Ciężki oddział: mało co tak straszliwie śmierdzi jak rozbabrane ropnie płucne. Czuć zwłaszcza w oddechu, a chory zwykle bardzo potrzebuje rozmowy.

Nigdy nie żałował wyboru. W tym zawodzie, mówi, jest trochę tak jak w mechanice: coś było zepsute, a nie jest, rana miała dwadzieścia centymetrów, a zostaje nieduża blizna, tyle że każde ciało ma większą wartość niż samochód.

Polityka 9.2007 (2594) z dnia 03.03.2007; Ludzie; s. 96
Reklama