Paweł Walewski: – Polska jest dramatycznie nieporadna w zwalczaniu raka szyjki macicy. Pod względem liczby zachorowań – 4 tys. przypadków w ciągu roku – jesteśmy na pierwszym miejscu wśród krajów Unii. Współczynnik umieralności na 100 tys. kobiet wynosi u nas 9,4 przy średniej europejskiej 4.
Adam Ostrzeński: – To wstyd dla polskiej medycyny, a w szczególności ginekologii. To oznacza, że w Polsce zmiany przednowotworowe, które mogą być skutecznie leczone, są wykrywane bardzo późno. Winę za ten stan rzeczy ponoszą w dużej mierze niedouczeni lekarze. Złe kształcenie podyplomowe prowadzi do niewłaściwego przygotowania do zawodu. Moim zdaniem również nauczanie studentów w zakresie ginekologii odbiega od wiedzy światowej. Siedem lat temu wizytowałem jedną z polskich Akademii Medycznych i studenci z ginekologicznego koła naukowego porównali swój podręcznik z amerykańskim. Sfrustrowani różnicami przedstawili rektorowi na piśmie postulat unowocześnienia polskiej książki, z której mieli się uczyć. Do dzisiaj nie zmieniło się nic!
Za to obwiniane są kobiety, które nie zgłaszają się na regularne badania. Nowy program profilaktyki kładzie na to nacisk – na cytologię pacjentki będą zapraszane imiennie.
Niewiele to pomoże, jeśli źle wykształcony lekarz nieprawidłowo pobierze wymaz cytologiczny i źle go oceni. Nie ma nic gorszego od sytuacji, kiedy kobieta wychodzi z gabinetu z przeświadczeniem, że jest zdrowa, a ma nierozpoznany stan przednowotworowy lub nawet raka. To się niestety w Polsce zdarza, tylko środowisko lekarskie stara się ukryć problem. Przyjeżdża do mnie do USA coraz więcej pacjentek z Polski, które przywożą oprócz stosów wykonanych niepotrzebnie badań chybione rozpoznania. 42-letnią kobietę przez rok leczono w ośrodku akademickim hormonami z powodu krwawienia z macicy i podwyższenia jednego z markerów nowotworowych.