Archiwum Polityki

Bezkarni jednoręcy bandyci

Prawie trzy lata temu, 10 kwietnia 2003 r., Sejm przyjął ustawę o grach losowych i zakładach wzajemnych. Miała ona m.in. wyprowadzić z szarej strefy i zmusić do płacenia zryczałtowanego podatku właścicieli, jak wówczas szacowano 80–150 tys. niskohazardowych automatów do gry, tzw. jednorękich bandytów. Najpierw przyjęto, że zryczałtowana opłata będzie wynosić 200 euro od maszyny miesięcznie. Później posłowie, pod silnym naciskiem ludzi z branży automatów, przyjęli zapis, że właściciele będą płacić 50 euro od maszyny w 2003 r., 75 – w 2004 r., po 100 euro w 2005 r. oraz po 125 euro w 2006 r. I tak zostanie.

Jerzy Jaskiernia twierdził, że wyprowadzenie automatów z szarej strefy przynosić będzie państwu od 2006 r. – 330 mln zł rocznie. Marek Oleszczuk, dyrektor departamentu gier w MF (a więc fachowiec), zapewniał, że przyniesie to budżetowi w pierwszym roku 96–288 mln zł. I to w sytuacji, gdy uruchomiona zostanie konkurencja, czyli Totalizator Sportowy i Polski Monopol Loteryjny wprowadzą nowe gry: Telebingo i Wideoloterię. Tymczasem nowych gier nie wprowadzono, do końca 2005 r. zarejestrowano 24,5 tys. automatów (jedną piątą istniejących). W ciągu trzech kwartałów 2005 r. ich właściciele wpłacili do budżetu 38,5 mln zł. Z licencjonowanych salonów gier na automatach, w których pracuje niespełna 5 tys. maszyn, spłynęło w tym czasie 109 mln zł.

Obowiązek tropienia nielegalnych automatów zdjęto z inspektorów skarbowych i scedowano na... służby celne. Te zaś, z tej racji, że głównie pracują na granicach, tropią jednorękich bandytów niezbyt skutecznie.

Polityka 8.2006 (2543) z dnia 25.02.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama