Archiwum Polityki

Chaplin raz jeszcze

Któż nie pamięta małej, drobnej figurki Charliego Chaplina. W charakterystycznym meloniku, zbyt wąskim fraczku, zbyt obszernych spodniach, kończącego chód radosnym podskokiem. Był jakby nie z tego świata. Niby klown wywijający laseczką, zabawna kukiełka w za dużych butach, a tak naprawdę symbolizował pragnienia każdego widza. Liryczny tramp, jak go nazywano, zaczynał karierę na deskach londyńskiego musicalu. Zmuszony w wieku sześciu lat do zarabiania na siebie (ojciec alkoholik zmarł, a matka z czworgiem dzieci nie była w stanie wyżywić rodziny) szybko stał się kabaretową gwiazdą. Partnerami Charliego były słodkie dziewczęta z dziecięcych czytanek, a jego wrogami silni i głupi brutale, których nietrudno okpić. Jego filmy z mieszaniną sentymentalizmu, humoru, goryczy podbijały serca milionów, lecz niespecjalnie podobały się amerykańskim cenzorom. Chaplina oskarżono o sympatie komunistyczne i zmuszono w 1947 r. do opuszczenia Stanów Zjednoczonych. Okazji do przypominania młodszym pokoleniom geniuszu komika nie ma zbyt wielu. Tym bardziej warto pochwalić inicjatywę dystrybutora Vivarto, dzięki której po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat polscy widzowie będą mogli zobaczyć na ekranie kinowym klasyczne filmy Brytyjczyka. Pojawią się trzy odnowione cyfrowo kopie Chaplinowskich arcydzieł. Serię zainauguruje „Brzdąc” z 1920 r., quasi-autobiograficzna opowieść o wędrownym szklarzu opiekującym się sześcioletnim dzieckiem-podrzutkiem. Kilka tygodni później pojawi się słynna „Gorączka złota” z 1925 r. oraz najgłośniejsze, pochodzące z 1940 r., dzieło „Dyktator” – kpina z faszyzmu i Hitlera, w którym aktor wcielił się w podwójną rolę: żydowskiego fryzjera i groteskowego wodza marzącego o podboju świata.

Polityka 5.2008 (2639) z dnia 02.02.2008; Kultura; s. 56
Reklama