Format to schemat programu, który elastycznie, jednak w granicach wymogów licencyjnych, dostosowuje się do oczekiwań i przyzwyczajeń lokalnej widowni. – To manekin, który przebiera się w regionalne szmatki – obrazowo opisuje Jan Dworak, producent i wiceprezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych. – Zdarza się, że w lokalnej interpretacji prezentuje się on okazalej niż w oryginalnej wersji, bo stacja ma na przykład zdolniejszego reżysera albo bardziej utalentowanych aktorów.
W polskich stacjach telewizyjnych zagraniczne formaty są obecne w takich zwłaszcza gatunkach jak: reality shows, sitcomy, teleturnieje, talk-shows, rzadziej telenowele.
– W związku z ogromnym rozwojem telewizji kablowej i satelitarnej na rynku pojawiło się mnóstwo nadawców i producentów, często nieznających się wcale na sztuce telewizji, ale po prostu biznesmenów, którzy postanowili zrobić interes akurat w tej dziedzinie – komentuje prof. Maciej Mrozowski z Wydziału Dziennikarstwa UW. – Oni z wyników oglądalności programów uczynili kategorię wyłącznie ekonomiczną.
Zintegrowane sztaby nadawców i producentów telewizyjnych odsłoniły przed publicznością banalną zdawałoby się prawdę, że przenikanie kultur odbywa się najszybciej i najbardziej intensywnie nie na szczeblu elitarnym, ale właśnie na poziomie najprostszej komercji. To oni więc wpadli na pomysł, aby zyski z telewizyjnej rozrywki jeszcze pomnożyć, wielokrotnie sprzedając ten sam towar (program) różnym nadawcom.
Pozostały jednak do pokonania uwarunkowania lokalne. Nie każdy przecież produkt daje się żywcem przenieść na inną glebę. Specyficzne dla danego kraju poczucie humoru, niuanse obyczajowe, kody językowe tworzyły naturalną barierę dla wielu kosztownych superprodukcji.