Pół roku temu obaj bokserzy pobili się podczas konferencji prasowej i pojedynek został odwołany. Amerykańscy psychiatrzy twierdzą, że Tyson jest wariatem i walka przyjmie nieobliczalny obrót. Przestrogi nie bez podstaw, ale posłużyły one głównie reklamie.
Niewytłumaczalny jest fenomen bokserskich zmagań o światowe tytuły w wadze ciężkiej. W końcu walka na pięści nie zaczyna się ani nie kończy na pojedynkach mężczyzn ważących około lub grubo ponad 100 kg. Dzisiaj na pewno liderami światowych ringów są pięściarze lżejsi – Bernard „The Executioner” Hopkins, który ma w swojej kolekcji trzy pasy w wadze średniej, oraz Roy Jones Junior (także trzy pasy) w wadze półciężkiej. Można wymienić jeszcze co najmniej paru championów, jak Oscar de la Hoya czy nawet Dariusz „Tygrys” Michalczewski, którzy być może są wybitniejszymi bokserami aniżeli Lennox Lewis i Mike Tyson. A jednak to ta ostatnia para zmierzy się w kolejnej walce stulecia, a każdy z nich zainkasuje nawet po 50 mln dol.
Lennox Lewis przysięga, że jego pięści zapiszą ostatni rozdział opowieści o szaleńcu Mike’u Tysonie: – Padnie jak ścięte drzewo – obiecuje. Mike Tyson nie pozostaje dłużny: – Wybiję mu z głowy ten pompatyczny mózg i rozsmaruję po ringu – zagroził. – To kretyn, charakter z kreskówek dla dzieci, który nie dorósł do życia – kontruje Lewis. I tak trwa wymiana obelg. Wygląda na to, że nieinscenizowana. Obaj autentycznie się nienawidzą.
Nigdy w historii honoraria dla sportowców nie były tak wysokie jak dla Tysona i Lewisa. Po raz pierwszy ze sprzedaży ok. 20 tys. biletów uzyskano ponad 23 mln dol. Może paść rekord oglądalności telewizyjnej w systemie pay per view. Za przyjemność oglądania walki Tyson–Lewis trzeba będzie zapłacić HBO 54,95 dol.