Miłośnicy sztuki często jeszcze pamiętają Andrzeja Pągowskiego jako tego młodego i zdolnego. Tymczasem okazją do wystawy jego prac w warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu jest... dwudziestopięciolecie twórczości. Trzeba jednak przyznać, że Pągowski bardzo wcześnie osiągnął popularność i uznanie. W latach osiemdziesiątych okazał się bowiem najlepiej zapowiadającym się młodym kontynuatorem polskiej szkoły plakatu. Niestety, była to też dekada łabędziego śpiewu rodzimych mistrzów sztuki ulicznej, a sam Pągowski okazał się dowódcą ariergardy zamykającej triumfalny pochód naszych plakatów przez świat. Obecna wystawa jest sentymentalną wycieczką w przeszłość, przypomnieniem najciekawszych osiągnięć. Blisko sto prac to najciekawsze projekty plakatów, ale też ilustracje książkowe i prasowe. Pągowski, już jako klasyk gatunku, pozwolił sobie zresztą z okazji tej ekspozycji na pewien zabawny pomysł, znany dotychczas raczej z występów gwiazd estrady. Otóż doprosił „do duetu” dwóch wspaniałych artystów, poniekąd jego nauczycieli: Franciszka Starowieyskiego i Waldemara Świerzego. Obaj wykonali własne wariacje jednego z najsłynniejszych plakatów Pągowskiego do „Męża i żony”, dając próbkę tego, co stanowiło o potędze polskiej sztuki murów. Szkoda, że odeszła. P.Sa.
[dobre]
[średnie]
[złe]