Archiwum Polityki

Komputer w gniazdku

Szykuje się nowa rewolucja: moc obliczeniowa będzie dostępna w gniazdku jak prąd elektryczny. Posiadanie własnego komputera stanie się przeżytkiem.

Kalifornijska Krzemowa Dolina, serce i mózg cyfrowej rewolucji, produkowała niezliczone technologie i pomysły mające zapewnić, że prosperity będzie trwała wiecznie. Większość z nich okazała się niewarta papieru, na którym je opisano. Cud tzw. Nowej Gospodarki zakończył się fiaskiem, po którym inwestorzy nie mogli się doliczyć ponad 3 bln dol., jakie ulotniły się z jednej tylko nowojorskiej giełdy NASDAQ. Krzemowa Dolina, skąpana jeszcze tak niedawno w łatwych pieniądzach jak w słońcu, zyskała w 2001 r. miano Doliny Śmierci. Zaczęła straszyć opustoszałymi biurami po upadłych firmach i krążącymi po parkingach egzekutorami długów polującymi na luksusowe samochody niedawnych multimilionerów.

Zadłużenie firm tego sektora osiągnęło 750 mld dol., 250 mld dol. to wielkość zbędnych, nadmiernych inwestycji. Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i główny ekonomista Banku Światowego, pod koniec lat dziewięćdziesiątych pisał z goryczą na łamach „Atlantic Monthly”, że pieniądze, które mogły być przeznaczone w Stanach Zjednoczonych na podstawowe badania naukowe, poprawę infrastruktury i systemu edukacji, wydano na bezużyteczne oprogramowanie, bezsensowne inicjatywy biznesowe i leżące odłogiem światłowody.

Czyżby więc opiewana przez takie umysły jak Peter Drucker i Alvin Toffler już od ponad dwudziestu lat rewolucja informatyczna okazała się iluzją? Czyżby rację miał inny noblista Robert Solow, który sceptycznie mawiał: widzę komputery wszędzie, tylko nie w statystykach wydajności pracy? Czy powinniśmy zwolnić z pracy informatyków i wyciągnąć z lamusów stare, niezawodne maszyny do pisania i arytmometry?

Moc na próżno

Nie, wieści o pogrzebie informatyki i komputerów są zdecydowanie przesadzone.

Polityka 46.2002 (2376) z dnia 16.11.2002; Społeczeństwo; s. 82
Reklama