Pani Teresa Rosati, przez dwutygodnik „VIVA!”, któremu udzieliła wywiadu (nr 21), nazwana Pierwszą Igłą Pierwszej Damy, podzieliła się z nami szeregiem refleksji, w pierwszym rzędzie oczywiście na temat Pierwszej Damy. Otóż dowiadujemy się, że Pierwsza Dama źle się czuje w stójkach, że ostatnio poszerzyła gamę kolorów (polubiła wrzosowofioletowy), ale chyba nie ma koloru, w którym byłoby jej nie do twarzy. „Od czerni poprzez brąz, czerwień do bieli wygląda znakomicie” – stwierdza Pierwsza Igła. Nade wszystko zaś przepięknie wyglądała w słynnej sukni-fali, zaprojektowanej oczywiście przez Pierwszą Igłę (inspirację stanowił film „Moulin Rouge”), którą „światowa dyplomacja odebrała niezwykle pozytywnie” w przeciwieństwie do polskich mediów, które wykonały krecią robotę, określając dzieło jako „faworek oblany czekoladą”. To Pierwszą Igłę po prostu oburza: „Jakże niesmaczne jest kwestionowanie ubioru Pierwszej Damy przez osobę bez kompetencji, elementarnego szacunku, która pisze w liczącym się tygodniku o najważniejszych osobach w państwie »tak zwane salony«. I ten agresywny komentarz: dosyć często przed telewizorami rozbrzmiewają pytania:»„Kto je w to ubrał?« i »Za ile?«. To wysoce niestosowne skoro »je« odnosi się do Pierwszej Damy”.
Żeby nie było wątpliwości, Pierwsza Igła skłonna jest znieść uwagi krytyczne, nie mają jednak do nich prawa osoby „nie znające protokółu dyplomatycznego”. Ten niesłychany prasowy wybryk Pierwsza Igła podsumowuje: „Pani Jolanta Kwaśniewska ma duże doświadczenie, więc takie cenzurowanie stosowności jej stroju przez byle kogo jest po prostu śmieszne”. Na razie można krytykować premierową, ale oczywiście do czasu: „Jestem pewna, że w przyszłości Pani Premierowa będzie korzystała z rad osób znających tajniki mody dyplomatycznej, tajniki protokołu dyplomatycznego i etykietę dworów cesarskich i królewskich” – skromnie, aczkolwiek nie bez poczucia pewności i godności osobistej sugeruje Pierwsza Igła.