W wydanej właśnie „Obronie żarliwości”, w eseju „Inteligencki Kraków”, Adam Zagajewski dzieli się z czytelnikami następującym swoim odkryciem: „Strukturą wielu miast europejskich (i północnoamerykańskich) rządzi tajemnicze prawo, które odkryłem i które może będzie kiedyś nosiło moje imię: na ogół dzielnice położone na wschodzie mają charakter proletariacki, natomiast dzielnice zachodnie – burżuazyjny, względnie inteligencki. Proszę spojrzeć na plan Londynu, Paryża, Berlina, by wymienić tylko kilka metropolii. Czy nie mam racji? Wszędzie powtarza się ten sam schemat. W Londynie to, jak wszyscy wiedzą, West End i East End. W Paryżu zamożna szesnasta dzielnica jest na zachodzie, na wschodzie znajduje się skromna dwudziestka i dziewiętnastka. Także zachodnie przedmieścia są bogatsze i bezpieczniejsze niż wschodnie. Berlin od dawna był zamożniejszy po zachodniej stronie, na długo przed podziałem miasta. Podobnie dzieje się w Warszawie. Rozmawiałem z doświadczonymi geografami i socjologami, nie potrafili wyjaśnić przyczyny tego zjawiska. Czyżby chodziło o urbanistykę odzwierciedlającą średniowieczną zasadę budowania kościołów na osi wschód–zachód?”.
Istotnie rzecz ma źródła średniowieczne, tyle że idzie o zasady w jednym znaczeniu daleko niższe, w innym daleko wyższe od zasad układu fundamentów kościelnych. Idzie o sprawy niskie jak gnój i wysokie jak wiatr. Zapuszczone pod względem higieny miasta średniowieczne wypełniała aura wszelakich smrodów, fetorów i złego powietrza. Czarno-żółte obłoki trujących jak zaraza oparów sunęły nad średniowiecznymi miastami, w Europie Zachodniej sunęły one przeważnie z zachodu na wschód, ponieważ tak najczęściej, do dziś zresztą, wieją tam wiatry.