Archiwum Polityki

Tajemnicza dymisja

Minister Włodzimierz Cimoszewicz bez podania przyczyn odwołał polskiego ambasadora w Berlinie. Jerzy Kranz ma ostatecznie opuścić stolicę Niemiec w styczniu 2003 r., zaledwie po kilkunastu miesiącach sprawowania tej funkcji (zwyczajowo jest to 4–5 lat). Ekspresowe jest też tempo samego odwołania – zaledwie trzy miesiące na zakończenie misji. Jak można się dowiedzieć w środowisku dyplomatycznym, jeśli nie ma jakichś drastycznych zarzutów natury kryminalnej, procedura odwoławcza trwa dwa, trzy razy dłużej. W mediach mówi się o małej aktywności ambasadora w podtrzymywaniu dobrych stosunków polsko-niemieckich, pojawił się też zarzut niegospodarności w kwestii budowy nowego gmachu polskiej placówki w Berlinie, stanowczo zresztą odrzucany przez ambasadora. Nie można jednak wykluczyć innych motywów. Kranz dostał ambasadorską nominację z nadania rządu Jerzego Buzka. Wcześniej pełnił funkcję dyrektora pionu prawno-konsularnego w MSZ, a jak twierdzi rozmówca „Polityki”, jest to pion specyficzny, spory zakres jego działalności ma tajny charakter. Jego szef jest więc dla danej ekipy rządzącej osobą szczególnie zaufaną. Może więc tu chodzić o konflikt polityczny zaufanego człowieka z poprzedniego rozdania z ministrem nowego eseldowskiego gabinetu. Jak się dowiadujemy, podobne konflikty paraliżują działalność wielu innych polskich ambasad i taki przypadek jak Kranza może się wkrótce powtórzyć. Zdaniem naszego rozmówcy, dopóki nie powstanie w Polsce apolityczny korpus dyplomatyczny, będzie dochodziło do takich tajemniczych dymisji.

Polityka 44.2002 (2374) z dnia 02.11.2002; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama