Archiwum Polityki

Waszyngton: wielka ulga

Nie ma już wątpliwości: to oni. 41-letni John Allen Muhammad, weteran wojny w Zatoce Perskiej, i jego pasierb, 17-letni John Lee Malvo od trzech tygodni terroryzowali Waszyngton i okolice, zabijając 10 osób, raniąc trzy – i całkowicie paraliżując życie stolicy. Niebieski Chevrolet, w którym ich zatrzymano (dzięki czujności jednego z przejeżdżających kierowców, który zawiadomił policję), miał w bagażniku specjalną platformę strzelecką. Odnaleziono też tam broń, snajperski karabinek Buchmaster XM-15 z trójnogiem i lunetą, z którego oddano strzały. Muhammad – nazwisko zmienił po przejściu na islam, wcześniej nazywał się Williams – okazał się sfrustrowanym nieudacznikiem. Szkoła karate, którą prowadził, zbankrutowała, podobnie jak warsztat naprawy samochodów. Dwukrotnie rozwiedziony, pozbawiony opieki nad dziećmi, co potraktował jako krzywdę wyrządzoną mu przez sądy. Ostatnio życiowy zapał i entuzjazm budziły w nim tylko karabinki snajperskie i doskonalenie się w sztuce strzelania, z której słynął już podczas służby wojskowej.

W ostatni weekend wszystko wróciło do normy, jakby ludzie chcieli odbić sobie dni strachu i – dla wielu – przymusowego siedzenia w domu. Wznowione zostały rozgrywki sportowe, odbyło się wiele odwołanych wcześniej imprez, rozpoczął się sezon Halloween, tym razem straszono się na niby. Tymczasem rozpoczął się spór, przed jakimi sądami mają stanąć sprawcy i w jakiej kolejności powinny być składane przeciwko nim akty oskarżenia. Prokurator Douglas Gansler z Hrabstwa Montgomery na zwołanej konferencji prasowej ogłosił, że na jego terenie zginęło 6 osób, więc to on powinien oskarżać jako pierwszy. Gansler ogłosił też, że będzie się domagać dla Muhammada kary śmierci.

Polityka 44.2002 (2374) z dnia 02.11.2002; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama