Archiwum Polityki

Poważne ostrzeżenie

Chciałbym, aby nas częściej ostrzegano. Ot, na przykład siedzimy w teatrze. Przed kurtynę wychodzi dyrektor.
– Będziemy grali do ostatniego widza! – uprzedza.

W telewizorze pojawia się prezenterska ślicznota:
– Bardzo proszę, by nauczyciele, którzy właśnie nas oglądają, zechcieli wynieść do drugiego pokoju popielniczki, wazony, figurki itp. gadżety, bo za chwilę pani minister Łybacka będzie mówić o podwyżkach dla tej grupy zawodowej.

Gdybym jeszcze kogoś nie przekonał, zaryzykuję przykład trzeci. Czy nie powinno się ostrzegać przed migawkami z Wiejskiej. Jak to powiadał pewien przemądrzalec: – Podobno od iluś tam tysięcy lat ludzie chodzą na dwóch nogach. Dlaczego więc pokazują nam facetów, stojących na głowie, pełzających, kłębiących się niczym rodzina żmijowatych? To, że okupujący salę posiedzeń odmawiali głośno paciorek, transmitowany przez radyjko Maryja, nie dziwi. Była to przecież katecheza, szlachetna misja ojca dyrektora. Jakże niesłusznie oskarżanego o politykierstwo, nienawistne szczucie.

Przed tym, co dzieje się dzisiaj w Sejmie, należy ostrzegać. Chyba że przyjmie się wykładnię historyczną. Po zamachu majowym w 1926 r. pytano, czemu żołnierze nie ostrzelali gmachu parlamentu.

– A bo myśmy byli przekonani, że to szpital – wyjaśnił dziarski legun.

Coś w tym jest. Jak tak dalej pójdzie, bez karetek na sygnale i kaftanów się nie obejdzie. To już nie te czasy, gdy omdlewał jedynie silny człowiek resortu, koordynator służb zaplątany w rękawki sweterka, wydzierganego za konspiry. Marne to pocieszenie, że również w przeszłości w Sejmie nie brakowało atrakcji. Poseł z PPS przerywał dyskusję, posługując się samochodową trąbką. Narodowcy – walili w pulpity; do tej pory łatwiej im przychodzi walić w pulpit, niż stuknąć się w myślące czółko.

Polityka 44.2002 (2374) z dnia 02.11.2002; Groński; s. 106
Reklama