Rozmowa z Lasse Hallstromem, szwedzkim reżyserem filmowym, autorem „Kronik portowych”
Od dziesięciu lat mieszka pan i pracuje w Nowym Jorku. Za hollywoodzkie pieniądze robi pan europejskie filmy. Niektóre z nich (np. „Czekolada”, „Co gryzie Gilberta Grape’a”) kontestują amerykańskie mity. Pan jednak nie uważa się za buntownika?
Nie, przeciwnie. Jestem antybuntownikiem. Zamiast głosić gniewne hasła, pokazuję, jak żyć w zgodzie ze sobą. Moje filmy wydają się staroświeckie, jakby nie z tej epoki. Mogą stanowić odtrutkę na amerykańską tandetę.
Polityka
14.2002
(2344) z dnia 06.04.2002;
Kultura;
s. 52