Większość wyznań bardzo wyraźnie akcentuje moment przekraczania progu dojrzałości. Katolickie bierzmowanie, ewangelicka konfirmacja, żydowska bar micwa to moment wkraczania w świat religijnej dojrzałości i symbolicznego wchodzenia w świat dorosłych. Ale to jednocześnie czas dojrzewania buntu przeciwko temu światu.
Krzysztof, 16 lat, III klasa gimnazjum w dużym mieście, mówi, że w jego klasie do bierzmowania przystąpi mniej więcej co drugi uczeń. – W dodatku nie wiem, ilu z nich robi to z przekonania, a ilu tylko z rozpędu. Nawet ci, o których wiadomo, że są członkami stowarzyszeń katolickich, mówią o tym, jakby się wstydzili.
Kościół katolicki nie ujawnia statystyk ogólnopolskich, ale proboszczowie obliczają, że do komunii przystępuje około 90 proc. wszystkich ochrzczonych, a do bierzmowania już tylko 70–75 proc.
– Więcej w małych miejscowościach, gdzie działa jeszcze nacisk środowiska, zdecydowanie mniej w bardziej anonimowych dużych parafiach – mówi ksiądz dr Jerzy Żytowiecki, proboszcz parafii we Wrocławiu Pawłowicach. – 20–25 proc. młodzieży bardzo żywo bierze udział w życiu Kościoła, podobna jest liczba tych na rozdrożu i niestety wielu takich, o których trzeba się już bać.
Na rozdrożu
W kościołach chrześcijańskich bierzmowanie jest potwierdzeniem sakramentu chrztu. – Bierzmowanie jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej – mówi teolog katolicki ks. prof. Roman Rogowski. – Jego istotą jest namaszczenie oliwą, znane zarówno w starożytności jak i w judaizmie. Chrześcijaństwo wykorzystało zastane rytuały i obrzędy, nadając im jednak głębszą treść.
Bierzmowanie poprzedzają roczne przygotowania, zakończone egzaminem.