Marek Pol
wicepremier, przewodniczący Unii Pracy:
„– Panie premierze, Unia Pracy, której Pan przewodniczy, zaprotestowała ostatnio przeciwko zbyt dużym wpływom Kościoła na życie publiczne. Na co w Pana życiu Kościół ma zbyt duży wpływ?
– To nie jest kwestia poszczególnych osób. Chodzi o sytuację, w której wiele osób się znajduje, a my nie reprezentujemy wyłącznie siebie. Mówimy w imieniu pewnej części społeczeństwa, która zwraca uwagę, że ilość okoliczności państwowych połączonych z obrządkiem katolickim jest tak znacząca, że obowiązkowy udział w nich dla wielu ludzi stwarza dyskomfort. Na przykład, przysięga wojskowa – tam całe oddziały na rozkaz idą do kościoła. (...)
– Rząd Leszka Millera, w którym Unia Pracy jest koalicjantem, ma ostatnio bardzo dobre stosunki z Kościołem, który popiera integrację Polski z Unią Europejską. Czy takie deklaracje UP nie wpłyną na ich pogorszenie?
– Bardzo bym nie chciał, żeby tak było. Nie sądzę jednak, żeby dobrym pomysłem było unikanie poważnych kwestii w dialogu państwa i Kościoła czy partii politycznych i Kościoła. To nie jest tak, że Unia Pracy przestanie w ogóle zabierać głos. Czy społeczeństwo ma, przepraszam za wyrażenie, zamknąć buzię i nie wypowiadać swoich opinii ustami przedstawicieli z tego powodu, że mamy określony interes do załatwienia. Bardzo głęboko wierzę w to, że Kościół katolicki swoje decyzje o poparciu integracji z Unią Europejską podejmuje nie w oparciu o takie czy inne zachowania rządu, ale na podstawie rozsądnej i trzeźwej analizy tego, co Polska może uzyskać po wejściu do Unii. (...)”
(W rozmowie z Wojciechem Szymańskim, „Słowo Polskie – Magazyn”, 17 V)