Archiwum Polityki

Poseł– łowca głów

Po udanej akcji schwytania przez detektywa-posła Krzysztofa Rutkowskiego (obecnie z klubu Partii Ludowo-Demokratycznej) mężczyzny podejrzanego o udział w zabójstwie notariuszki z Oświęcimia, uwaga opinii publicznej skupiła się na tym, czy parlamentarzysta miał prawo działać w Czechach. Czeskie MSZ wystąpiło z protestem, polskie MSWiA poinformowało, że Rutkowskiemu wygasła koncesja na działalność detektywistyczną, policja oficjalnie doniosła, iż miała już zbiega namierzonego, a nieoficjalnie, że Rutkowski kupił od policjantów informacje o miejscu pobytu poszukiwanego. Dwudziestotrzyletniego zbiega, na którym ciąży zarzut współudziału w zabójstwie, Rutkowski ze swoją obstawą dopadł w hotelu Piast w czeskiej części Cieszyna. Wsadzono go do auta i przewieziono na polską stronę, tam przekazano straży granicznej. – Nie złamałem czeskiego prawa – wyjaśnia Rutkowski „Polityce”. – Mam zapis wideo z całej akcji. Kamera zanotowała, jak przedstawiam się czeskim policjantom i oni nie protestują.

Odpiera też inne zarzuty. Działał na zlecenie rodziny zamordowanej notariuszki nie jako agencja detektywistyczna, ale legalnie funkcjonujące Biuro Doradcze Rutkowski. – Wszyscy szukają na mnie haka. A dlaczego nikogo nie obchodzi, że działałem skutecznie i podejrzany jest pod kluczem? – pyta rozżalony. – Nie liczy się, że zabito kobietę? Nie liczy się, że schwytałem sprawcę? Na razie Rutkowski musiał tłumaczyć się marszałkowi Sejmu Markowi Borowskiemu, a brawurowym rajdem na Zaolzie zajmą się sejmowe komisje: regulaminowa i etyki poselskiej.

Polityka 41.2002 (2371) z dnia 12.10.2002; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama