Archiwum Polityki

Jedność to przeszłość

Vojislav Kosztunica – dotychczasowy prezydent Jugosławii – ma największe szanse na zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich w Serbii, które odbędą się w najbliższą niedzielę. Przed dwoma tygodniami żaden z 11 kandydatów nie uzyskał wymaganej bezwzględnej większości głosów – umiarkowany nacjonalista Kosztunica otrzymał nieco ponad 31 proc., a jego rywal – prozachodni ekonomista Miroljub Labus – niecałe 28 proc.

Obaj politycy wywodzą się z opozycji wobec byłego dyktatora Jugosławii Slobodana Miloszevicia. To właśnie zwycięstwo wyborcze Kosztunicy w 2000 r. i próba anulowania jego wyników przez popleczników dyktatora doprowadziły do gwałtownych demonstracji w Belgradzie oraz – w konsekwencji – do obalenia, aresztowania i przekazania Slobo w ręce haskiego trybunału. Nawet jednak stamtąd Miloszević potrafi wpływać na losy kraju. Popierany przez niego ultranacjonalista i bojówkarz Vojislav Szeszelj dostał aż 23 proc. głosów i to o jego poparcie oraz około 100 tys. wciąż niezdecydowanych wyborców będą musieli zabiegać i Labus, i Kosztunica.

Jedność opozycjonistów to już zamierzchła przeszłość. Walka o urząd prezydenta jest więc też walką pomiędzy dwoma głównymi obozami władzy w rozpadającej się Jugosławii (od końca roku przestaje istnieć federacja Serbii i Czarnogóry). Wzajemna nienawiść między Kosztunicą i premierem Serbii Zoranem Dzindzicem (u którego Labus jest wicepremierem) to fakt powszechnie znany.

Bardzo prawdopodobna pozostaje też możliwość anulowania drugiej tury wyborów. Serbskie prawo wymaga bowiem 50-procentowej frekwencji, a przed dwoma tygodniami wyniosła ona zaledwie 56 proc.

Polityka 41.2002 (2371) z dnia 12.10.2002; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama