Pall Mall to nocny klub w centrum Mińska, u podnóża wielkopłytowego megawieżowca, przy którym warszawski Ursynów z lat 70. to niewielka perła światowej architektury. Wrzesień, piąta po południu. Klub wypełniony po brzegi, w ascetycznych wnętrzach ciemnawo i cicho. Ledwo widać rury na półpiętrze, które w zwykły klubowy dzień oplatają rodzime artystki tańca.
Zamiast tańców w nocnym Pall Mall odbywa się czterodniowy międzynarodowy festiwal sztuki performance. Nazywa się Navinki, to jego czwarta edycja. Przyjechali zagraniczni branżowi mistrzowie. Wystąpią młodzi artyści białoruscy. Kibicuje wierna młoda publiczność. Festiwal ma półlegalny status, bo dyrektor miejskiej galerii woli nie widzieć nieobliczalnych rozwydrzeńców w państwowych wnętrzach. W tym roku i tak pozwolił na wiele, wpuścił na dwa popołudnia. Na szczęście kulturalno-oświatowy nocnego klubu nie do końca rozumie, że ma do czynienia z jedynym przejawem wyzwolonej twórczości w swoim kraju.
Ina
Ciemno, cienka strużka światła dochodzi z lampy na hełmopodobnym nakryciu głowy artysty Piotra Gajdy, który roznosi zaciekawionej publiczności odrobiny białego proszku rozsypanego na szkle. Proszek przypomina wiadomo co, zaraz stanie się częścią ułożonej na podłodze geometrycznej kompozycji. Działalność artystyczna odbywa się w takt zapętlonej przebojowej sentymentalnej piosenki, która łatwo hipnotyzuje publiczność i daje odetchnąć po wystąpieniu artysty imieniem Pekka Luhta z Finlandii.
Pekka ma wymalowaną na biało demoniczną twarz, usta na brązowo, mundurowe brązowe wdzianko, a w swoich wystąpieniach używa własnej prawej ręki, która jest sztuczna. Pekka chętnie zdejmuje tę rękę, rąbie ją siekierą, na wystające druty nadziewa chleb lub inne przedmioty. Fin porusza się na wrotkach, wiruje w kółko jak oszalały, człowiekowi wydaje się, że zaraz rozwali się na ścianie i trudno jest to wytrzymać.