W życiu jednego z moich przyjaciół nastąpiło przed laty tragiczne zawirowanie. Po wielu latach harmonijnego współżycia opuściła go żona. Patrząc wstecz trzeba zrewidować mniemanie o tym, że małżeństwo było rzeczywiście harmonijne, a nawet jeśli było, to pękło w początkach jesieni. Nie tej, którą wyznacza rytm roku, lecz tej, która płynie w rytmie życia. Często w okolicach pięćdziesiątki pojawia się smuga cienia i gwałtownym rzutem ktoś próbuje zatrzymać odchodzącą młodość.
Polityka
41.2002
(2371) z dnia 12.10.2002;
Zanussi;
s. 105