Archiwum Polityki

Schwytani w klatkę schodową

[dobre]

Wszystko jest na poziomie w tym spektaklu. I scenografia Magdaleny Maciejewskiej doskonale (bo dosłownie i niedosłownie zarazem) budująca w małej sali warszawskich Rozmaitości klimat obskurnej klatki schodowej – środowiska naturalnego portretowanych blokersów. I reżyseria Artura Urbańskiego, który sprawnie prowadzi sceniczną opowieść złożoną z dwóch ogromnych monologów, uzupełniając ją celnie szkicowanym tłem (sylwetki rodziców znakomite już w doborze strojów, w ruchach, w zachowaniu!). I aktorstwo – zwłaszcza Redbada Klynstry, wlewającego w brutalną relację nieoczekiwaną, pełną rozpaczy miękkość. Najgorzej z celem przedsięwzięcia. Sztuka angielskiego autora Marka O’Rowe’a „Howie i Rookie Lee” przedstawia życiowy horyzont blokowych troglodytów: ich włóczęgi, bójki i dyskoteki, ich szybki i tani seks, szemrane interesy i pierwsze zbrodnie. Wszystko pokazane jest jednak behawioralnie, bezrefleksyjnie; spektakl niczego nowego nie odkrywa ani nie prowadzi do katarktycznego wstrząsu. Więc nudzi – zwłaszcza tych, których nie podnieca bluzg ulicy i parę ostrych obrazków. „Teatr – mówił reżyser w wywiadzie – ostatnio coraz częściej ucieka od poezji, a wychodzi na ulicę, chce mówić prawdę”. Nie każda prawda warta jest wysiłku. (js)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 46.2001 (2324) z dnia 17.11.2001; Kultura; s. 47
Reklama