Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

„Trochę się wkurzyłem”

Ludwika Stommę wkurzył mój artykuł „Magia codziennego użytku”, mnie natomiast jego felieton (POLITYKA 45) trochę zdziwił.

Na pierwszy ogień bierze Stomma wypowiedź prof. Piotra Kowalskiego, o tym, że człowiek wydobywając się ze stanu natury doświadczał z jednej strony własnej znikomości, z drugiej wieczności biologicznych rytmów. „Wynikałoby (z tego), że ongiś homo sapiens nie rozumiał, że jest śmiertelny, a znikomość swą poczuł wtedy właśnie, kiedy zaczął sobie w pewnej mierze czynić naturę poddaną” – pisze. Dziwne to wynikanie i wiele uporu trzeba, by z wypowiedzi prof. Kowalskiego wyczytać taki porządek chronologiczny.

Zarzuca mi Stomma, że dźwięczą w tekście echa różnych tradycji intelektualnych, a ja nie nazywam ich autorów po imieniu. O ile wiem, artykuł prasowy nie wymaga przypisów i bibliografii. Zgoda, że od czasu Frazera w etnologii „coś drgnęło”, ale nie znaczy to, że „Złotą gałąź” trzeba wyrzucić do kubła, mimo że koncepcję Frazera o ewolucji od magii do nauki należy traktować ostrożniej.

A teraz detale. Związek podkowy z bóstwem, którego atrybutem był koń, komentuje Stomma: „Czyżby Indra, Thor albo Zeus gromowładny oddawali się hippice?”. Nie oddawali się. Podobnie jak Atena nie trudniła się hodowlą sów, a Asklepios nie zaklinał węży grą na fujarce. Bogowie czasem wcielali się w zwierzęta, mieli swoje zwierzęta ofiarne, czy też towarzyszyły one ich wizerunkom. W tym sensie koń był atrybutem Indry, Thora, Wisznu czy Perkuna. Dziwnie tłumaczyć takie rzeczy profesorowi etnologii.

Co do asymilacji elementów pogańskich przez chrześcijaństwo. „Pomiłujcie – nie o maik czy turonia tu chodzi” – komentuje Stomma.

Polityka 46.2001 (2324) z dnia 17.11.2001; Listy; s. 99
Reklama