Archiwum Polityki

Wuj Sam już nie chce sam

Prezydent George Bush zaczyna widzieć, że sam świata nie naprawi. A nawet że przy takim naprawianiu robi się więcej szkód niż pożytku.

Po 11 września 2001 r. prezydent Bush nakreślił wyjątkowo ambitną wizję swej polityki zagranicznej. Ameryka – zapowiadał – zmierza do „zmiany reżimów” sponsorujących terrorystów i gromadzących broń masowej zagłady. Jeżeli trzeba, będzie to czynić siłą. Jeżeli świat jej nie poprze, będzie to robić sama, bez pytania sojuszników ani ONZ.

Po czterech latach „doktryna Busha leży w gruzach” – podsumowuje ją Francis Fukuyama. W swej drugiej kadencji Bush zmienił kurs, spuścił z tonu, liczy się z opinią międzynarodową, docenia dyplomację i współpracuje z sojusznikami USA. Ale po wojnie w Iraku może już być za późno – ostrzegają krytycy prezydenta.

Po prawie trzech latach nie widać tam końca przemocy, wciąż giną amerykańscy żołnierze. Grudniowe wybory w Iraku przyniosły zwycięstwo religijnych partii szyickich, co nie rokuje wielkich nadziei na stabilny rząd zdolny do zjednoczenia „arabskiej Jugosławii” i wyeliminowania islamskich ekstremistów. Znaleźli oni tam nowy grunt do podsycania ognia dżihadu. Rosną wpływy Iranu, który chce pozyskać broń nuklearną. Wszystko to zaskoczyło neokonserwatywnych architektów wojny, którzy wyobrażali sobie, że po obaleniu Saddama wszystko pójdzie jak po maśle. Jak ujawnił George Packer w książce „The Assasin’s Gate” (Brama zabójcy), Pentagon planował do końca lata 2003 r. – w pół roku po inwazji – zredukować do 25 tys. liczbę amerykańskich wojsk w Iraku. Dziś jest ich tam wciąż 138 tys.

W eseju w „New York Times Magazine” Fukuyama pisze, że błędem neokonserwatystów było bezkrytyczne przeniesienie na Bliski Wschód strategii zimnej wojny w Europie, gdzie komunizm padł także pod presją twardej polityki prezydenta Reagana. „Sposób, w jaki zakończyła się zimna wojna, stworzył wrażenie, że wszystkie totalitarne reżimy są puste i rozsypią się lekko tylko pchnięte z zewnątrz” – zauważa Fukuyama.

Polityka 9.2006 (2544) z dnia 04.03.2006; Świat; s. 44
Reklama