Nie zdarzyło mi się jeszcze, bym na przedpremierowym pokazie filmu o Janie Pawle II usłyszał salwy śmiechu. Tymczasem podczas projekcji „Jan Paweł II. Nie lękajcie się” widownia ryknęła, kiedy na ekranie pojawił się generał Jaruzelski wyglądający jak dyktator republiki bananowej. Zamiar reżysera Jeffa Blecknera, pracującego na zlecenie ABC TV, by w 83 minuty opowiedzieć życie Polaka, który został papieżem, może w Ameryce nie dziwi, ale trudno, by tak pomyślany film zachwycił w Polsce. Pomysł, żeby otworzyć film scenami z wizyty papieża w Ziemi Świętej, pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie, nadać opowieści formę modlitwy Jana Pawła II do Matki Bożej i ilustrować ten dialog scenami z życia Wojtyły, mógł powstać chyba tylko w kraju, którego duszą rządzi psychoanaliza. Mimo godnych pochwały wysiłków aktorskich (Thomas Kretschman w roli papieża i Joaquim de Almeida jako salwadorski arcybiskup męczennik Oscaro Romero), pracy włożonej w dokumentację i inscenizację oraz wyczuwalnej sympatii twórców dla osoby i dzieła Wojtyły, film przykuwa uwagę jedynie w partii dotyczącej wczesnej młodości i osobistych nieszczęść Wojtyły i może jeszcze w scenie rozmowy papieża z Alim Agcą. Na emocjach jako tworzywie filmu Amerykanie znają się dobrze. Ale na Polsce znacznie gorzej, co widać zwłaszcza w scenach Wojtyła–prymas Wyszyński czy Wojtyła–Jaruzelski, nie mówiąc już o detalach takich jak wątek flirtu młodego Wojtyły z żydowską dziewczyną, spektakle w podziemnym teatrze czy nauka na tajnych kościelnych kompletach. Ale spokojnie: w końcu nie robiono tego filmu dla Polaków. Film pojawia się na kasetach DVD, ale trafi też do wybranych kin.